Bunkier [od 9 dnia]

Gość

- chciałem Ci tylko powiedzieć, że Cie kocham, a teraz moge spokojnie zasnąć -

Shannon usmiechnela sie do Jacka i jeszcze mocniej go przytulila dajac calusa w czolko - tez Cie kocham - szepcze - a teraz spij jestem przy Tobie - szepnela

Gość

- Ale poloz sie ze mna - szepnal Jack - prosze - usmiechnal sie

- dobrze zostane z Toba - usmiecha sie do siebie i nadal tuli Jacka

Gość

Jack usypiajac w objeciach swojej ukochanej wytrwal tak pare godzin. Gdy sie obudzil Shannon byla z nim - juz lepiej sie czuje - powiedzial do czuwajacej nad nim Shannon

Shannon wyrwana z zamyslenia spoglada na Jacka - ciesze sie.. boli ? musisz teraz polozyc sie na brzuchu.. zobacze jak to wyglada.. trzeba juz zmienic opatrunek? -

Gość

- Wypadałoby zmienic opatrunek... tylko teraz zrob to na spokojnie... jak widzisz ze mna jest ok i nie musisz sie juz tak denerwowac jak ostatnio - pocieszal Shannon przed obejrzeniem rany

- spoko juz chyba zaczynam sie uodparniac - puszcza oczko do Jacka - ok... wiec kladz sie na brzuch - powiedziala pewnym glosem

Gość

Jack z trudem rekoma przekrecil sie na brzuch - i jak? - zapytal

Shannon odwija bandaz i zdejmuje caly zakrawiony material z plecow Jacka. Robi zaskoczone mine widzac ze rana nie wyglada zle - nooo calkiem dobrze.. ale bedziesz mial dosc widowiskowe blizny - zasmiala sie Shannon, poniewaz jej ulzylo.. spodziewala sie czegos o wiele gorszego.

Gość

- Smiejesz sie z tego - zapytal chociaz sam sie usmiechnal - od teraz nazywaj mnie Jack Niedźwiedzi Pazur - zazartowal Jack. Czul sie juz o wiele lepiej - musze powiedziec ze sen mi dobrze zrobil -

Shannon sie zasmiala i poszla do apteczki szukac znow jakiegos materialu badz gazy i wody utlenionej. Jak juz ja znalazla podchodzi do Jacka i przemywa mu rane - glebokie sa te rany.. napewno nie trzeba ich zszywac? - zapytala niepewnie

Gość

- Jesli nie krwawia, to nie trzeba - powiedzial - a gdy juz bede mogl... to poinstruuje Cie jak mnie zszyc - odpowiedzial

Shannon patrzy na Jacka przerazona - to znaczy ze jednak trzeba?! ale to naprawde ladnie wyglada... - troche spanikowala

Gość

- To znaczy ze nie trzeba - usmiechnal sie Jack lezac na brzuchu

- nie no.. jak bedzie trzeba.. - siada kolo Jacka i sprawdza czy nie ma goraczki - moze powinnam powiedziec Benowi.. moze ma jakies szczepionki na wscieklizne czy cos.. nie chce zebys noca przemienial sie w jakiegos niedzwiedziolaka.. -

Gość

- To chyba nienajlepszy pomysl Shannon - posmutnial, a w jego tonie mozna bylo to wyczuc.

Shannon siada na podlodze i patrzy sie w oczy Jacka - dlaczego? moze on cos poradzi.. ? -

Gość

- Mysle, ze jestem lepszym doktorem od niego - odparł predko -

- no nie watpie.. ale on jest napewno lepszym doktorem ode mnie.. i skoro mieszka na tej wyspie.. to wie czy moze Ci grozic zakazenie -

Gość

- Ja tez wiem co mi grozi, poza tym Jane moze mi pomoc. Zna sie na tym dobrze. A ty jak do tej pory swietnie sobie radzisz ze mna.

- tak Jane napewno ma jakas szczepionke przeciwko zadrapania niedzwiedzia polarnego.. w tej swojej magicznej walizce - odpowiedziala juz troche poddenerwowana - przyniose Ci cos do jedzenia - wstaje i wychodzi do kuchni

Ben wszedł do Bunkra po cichu i stanął 'z nikąd' przed Shannon
- Plotkujecie o mnie?

Gość

- Shannon!!!! - nie zdazyl krzyknac by wrocila

Shannon lekko podskoczyla wystraszona - skad sie tu wziales?! i .. skad wiedziales ze.. - nalewa wody do szklanki rozgladajac sie i mowi przyciszonym glosem.. - tu sa kamery?