Bunkier [od 9 dnia]

-Może. -Jane uśmiechnęła się tajemniczo i spokojnie przyjęła oblewanie by po chwili znienacka ochlapać Sawyera.

Sawyer spojrzał na Jane. Pocałował ją w policzek i powiedział - widzisz...ja tyram a ty się obijasz...żyjesz jak królowa - zażartował po czym zaczął wycierać talerze.

Shannon sie rozesmiala - wariat - daje mu calusa - przyniose Ci cos do jedzenia.. napewno jestes glodny.. teraz musze sie Toba opiekowac.. -

-A kto na mnie chlapie wodą? -Jane udała obrażoną i wyrwała Sawyerowi ściereczkę i talerz i zaczęła wycierać umyte naczynia.

Sawyer uśmiechnął się lekko i powiedział do Jane - spójrz w oczy i powiedz że mnie nie lubisz - zażartował jednak w jego oczach widać było miłość do Jane.

Jane spojrzała Sawyerowi w oczy.

-Nie lubię... rzodkiewek. -roześmiała się.

Sawyer uśmiechnął się po czym wziął drugą ścierkę i wycierał razem z Jane naczynia. Spojrzał na nią bokiem - No już się tak strasznie nie obrażaj - powiedział takim śmiesznym głosem

-No nie wiem. Musisz mnie jakoś przekonać. -Jane grała nieźle rolę obrażonej i rozbawionej jednocześnie.

Sawyer udał że go to nawet nie ruszyło...jednak po chwili rzucił ścierką w naczynia stanął na wprost Jane wreszcie wyrwał ją od naczyń i namiętnie pocałował.

Jane z pasją oddała pocałunek.

-Ty to umiesz przekonywać. -wymruczała

Sawyer nic nie mówiąc cały czas namiętnie i gorąco całował Jane. Robił to z takim zaangażowaniem że nie zauważył spadających na ziemie talerzy.

Jane z transu wyrwał brzęk tłuczonych talerzy. Zaczęła się śmiać i nie mogła przestać.

Sawyer po chwili zaczął się śmiać - no to czeka mnie teraz dodatkowa robota - powiedział po czym zaczął szukać miotły

Gość

- zrób coś do jedzenia i wracaj do mnie .. - po chwili milczenia - już lepiej sie czuje - usmiechnął się

Jane przyklękła i zaczęła zbierać duże kawałki porcelany.

-Może gdzieś się przejdziemy? -zaproponowała.

Już moment tylko muszę to posprzątać - Sawyer zmiótł małe kawałki na łopatkę i wrzucił do kosza - a masz już jakiś pomysł? - spytał odkładając miotłę.

Shannon usmiecha sie do Jacka, wstaje i idzie do kuchni. Mija Jane i Sawyera, ktorzy zbieraja jakies szklo z podlogi. Podchodzi do lodowki i do niej zaglada.

-Jedzonko jest na patelni. -powiedziała Jane do Shannon.

-Liczę na twoją szaloną inwencję, mój Książę. -uśmiechnęła się słodko do ukochanego.

Chyba mam pomysł - wziął Jane za rękę i ruszyli w nieznanym kierunku

//wodospad

Shannon pochyla sie nad patelnia - jejku jak pieknie pachnie.. kto to upichcil? - zapytala sie z usmiechem i wyciaga 2 talerze - dzieki Jane!! - krzyknela jeszcze za para

Shannon chowa jednak jeden talerz i naklada na jeden. Bierze widelec i idzie do pokoju gdzie lezy Jack. Siada przy nim.. i pomaga mu troche sie podniesc - to Jane ugotowala, bardzo ladnie pachnie - mowi do niego z usmiechem

Gość

- Wole Twoja kuchnie.. ale nie pogradze teraz żadnym jedzeniem - Jack próboje - mmmm smaczne -

Shannon sie rozesmiala - taaa jasne... jestes kochany, ale dobrze wiem jaka jest moja kuchnia.. -
Gdy skonczyli juz jesc Shannon mowi do Jacka - ok czas zebys sie przespal... bez gadania!!! - bierze koc i go przykrywa, a sama siada w fotelu i patrzy jak Jack zmeczony po tej przykrej przygodzie powoli zasypia..

Gość

- chodz do mnie - szepnął - połóż się ze mną - poprosił ją - chce Ci coś powiedziec -

Shannon kladzie sie obok Jacka i przytula jego glowe do swojej piersi - co skarbie? - glaszcze go