Bunkier [od 15/16 dnia]

Sawyer otwiera drzwi po czym mówi. - Te drzwi się pcha a nie ciągnie - dodał z lekkim uśmiechem po czym poszedł do sypialni

-Hej, wszystko w porządku Ana? -zapytała dziewczynę.

Shannon patrzy sie na Sawyera karcaco i zamyka sie w lazience. Zalatwia potrzebe fizjologiczna Razz

. Podchodzi do zlewu i jedna reka przemywa sobie twarz. Patrzy w lustro i widzi jak okropnie wyglada. Proboje odchylic opatrunek ale stwierdza ze to chyba nie bedzie najlepszy pomysl. Shannon siada na posadze i zaczyna plakac.. tak bardzo tesknila za Jackiem.. przy nim czula sie bezpiecznie.. jak mogla sie dac nabrac tym tabletka znowu.. przeciez Boone jej nie szukal, on sobie swietnie radzi tutaj.. - jak ja mam spojrzec tym ludziom w twarz - plakala.

Sawyer usiadł na łóżku. Spojrzał na swoją lewą rękę która zaczęła drżeć. Złapał ją prawą ręką i starał się to uspokoić. Położył się i starał trochę odpocząć.

Ana najwyraźniej nie była w nastroju do pogaduszek. Jane podeszła do ściany i usiadła na podłodze podciągając kolana pod brodę. Musiała pomyśleć.

Angel byla bardzo zmeczona, usnela siedząc na krzesle.

Jane w końcu wstała i poszła do kuchni zrobić jakiś obiad.

Sawyer był zmęczony. Spojrzał dookoła siebie i po kilku minutach zasnął.

Ana podeszła do Jane i przyznała się jej ze to ona postrzeliła Shannon.

Jane spojrzała oszołomiona na Anę.

-Ale... jak...? -nie była w stanie sformułować pytania.

-No strzeliłam do niej... Myslałam ze mi zagraża...

Ana nie wiedzała ju zpelnie co ma robic. Nie czekając na reakcje Jane jak najszybciej wybiegł z bunkra. Nadal strasznie bolała ją głowa.

Jane po chwili ocknęła się i ruszyła za Aną, ale po chwili zatrzymała się i zawróciła. Znalazła kawałek kartki i napisała dwie wiadomości:

-pierwszą zostawiła na blacie w kuchni

Cytat:

Poszłam do dżungli. Nie martwcie się o mnie niedługo wrócę. Jane

-drugą zaniosła do sypialni i położyła w widocznym miejscu by Sawyer od razu ją dostrzegł

Cytat:

Poszłam do dżungli za Aną. Nie martw się o mnie mam się czym obronić. Kocham Cię. Jane

Delikatnie przesunęła palcami po policzku Sawyera tak by go nie obudzić. Po czym bezszelestnie zabrała plecak upewniwszy się, że ma w nim wodę i zapasowe magazynki i pobiegła do wyjścia z bunkra

okolice bunkra

Sawyer po kilku godzinach snu obudził się. Usiadł na łóżku przecierając oczy. Spojrzał na ziemię gdzie leżała jakaś kartka którą chyba przez przypadek zwalił gdy się poruszał. Spojrzał na nią.

Cytat:

Poszłam do dżungli za Aną. Nie martw się o mnie mam się czym obronić. Kocham Cię. Jane

jasna cholera a jeśli stanie się jej to samo co Shannon. Nie mogę na to pozwolić - pomyślał po czym szybko wstał z łóżka. Trochę zakręciło mu się w głowie. Ubrał się i wybiegł z bunkru

okolice bunkru

Shannon zbiera sie do kupy. Wyciera lzy i przemywa jeszcze raz twarz. Wychodzi powolnym krokiem z lazienki trzymajac sie sciany. Dawno nie czula sie taka slaba. Ramie ja bardzo bolalo. Podchodzi do apteczki i szuka jakis przeciwbolowych. Gdy je znajduje idzie powoli do kuchni, ale w polowie drogi sie zatrzymuje i rozglada po bunkrze - gdzie sa wszyscy?? - Shannon spoglada na spiaca Angel i opiekujacym sie nia Boonem i usmiecha sie do siebie. Gdy juz jest w kuchni bierze butelke wody i popija tabletki. Wraca na lozko i kladzie sie na nim. Przymyka oczy i powoli zasypia.

Angel przebudzila sie, przetarła lekko oczy. Spojrzala na Shannon ktora slodko spała. Angel wstala i udała sie w kierunku lazienki.

Boone odprowadził Ją wzrokiem... zauważył jednak, jak Jej dłoń wyraźnym gestem zaprasza Go do wspólnej 'wyprawy'... Boone pragnący czułości, rozgląda się wpierw widząc smacznie śpiącą siostrę i udaje się za Angel...

Angel weszla do lazienki razem ze swoim ukochanym. Puszczajac mu oczko zamknela drzwi. Podeszla do niego i zaczela namietnie calowac jego usta.

Boone poddał się woli Angel.. czuł tak dawno niespotykaną namiętność.. Pocałunki Angel sprawiały, że na Jego ciele pojawił się dreszcz podniecenia... Jego dłonie powoli zaczęły obejmować smukłą sylwetkę Angel... pocałunek trwał długo, po czym Angel ponownie przejęła inicjatywę

Angel odkrecila wode pod prysznicem po czym zaczela rozbierac Boone'a. Po chwili wyszeptala - nie wiem jak daleko mozemy sie posunac dzisiaj- miala nadzieje ze Boone zrozumie o co jej chodzi .

- Angel

jak tylko chcesz... może warto ? Ta wyspa dała nam tyle dobrego.. może dać Nam coś jeszcze... - po tych słowach Boone delikatnie zdjął Angel ramiączko jedno i drugie. 'Wbił się' w Jej szyje zostawiając czerwony ślad po namiętnym pocałunku... po chwili kontynuował czułą wędrówkę ust po odkrytym już ciele ukochanej, słysząc szum wody...

Angel usmiechnela sie po czym wciagnela Boone'a pod prysznic. Kropelki wody spadaly na ich gorące ciała.

Boone lekkim ruchem spowodował, iż Angel odwróciła się do niego plecami. Boone zaczął masaż, który wspomagany był biczami wodnymi (z prysznica). W miejscu, w którym zwinne ręce kochanka masowały zmęczone ciało Angel, za chwile pojawiały się usta, które powodowały dreszcze u ukochanej. Za chwilę powtórzył czynność z przodu, ssając namiętnie piersi Angel. Kątem oka widział gesty podniecenia u ukochanej...

Angel objeła szyje Boone'a rekoma. Oparła sie plecami o kafelki w prysznicu, jednoczesnie oplatujac nogami miednicę ukochanego. Podniecenie stawalo sie coraz silniejsze. To co robil jej Boone jeszcze bardziej ją pobudzało. Zaczeła zatapiac swoje dlonie w jego mokrych wlosach.

Boone czując nogi Angel na swojej miednicy, wznosił się na wyżyny swojego podniecenia... chciał by ten rytuał trwał i trwał, lecz nie było na to czasu. Postanowił przyspieszyć troszkę i zniżył się do najważniejszej części ciała ukochanej. Powoli i delikatnie z wyczuciem spoglądając wciąż w oczy Angel, Boone podwyższał podniecenie ukochanej, tak aby móc w Nią wejść i złączyć te dwa niesamowicie pragnące siebie ciała ...