Bunkier [od 15/16 dnia]

Shannon pare razy jeszcze przeczytala ta kartke z usmiechem, po czym wstaje i podchodzi do lodowki, wyjmuje butelke wody i bierze z niej kilka lykow. Zaczela powaznie sie zastanawiac nad tym co napisal Ben, ale rowniez szybko pojawily sie watpliwosci. Bede musiala sie z nim spotkac.. - dodala w myslach

Gość

Jack chcac pochwalic sie przed Shannon wyszedł z pokoju. Gdy ja ujrzal podszedł do niej od tyłu, zasłonił jej oczy rękoma i powiedział - zgadnij kto? -

Shannon odwraca sie i patrzy na Jacka bardzo zdziwiona - Jack... nie powinienes.. jeszcze.... wstawac??? - sama nie wiedziala co powiedziec widzac go w tak dobrym stanie

Gość

- Nie widzisz jak swietnie sie czuje? - dał jej całusa - to co? temat obiadu jest dzisiaj ciagle aktualny, prawda?

Shannon byla nadal w szoku.. przeciez sama widziala te rany, teraz jeszcze bardziej bala sie na nie spojrzec, wyszeptala tylko - tak, prawda -

Gość

Jack widzac przerazenie w oczach Shannon przytulil ja - no chyba sie mnie nie boisz... prawda? - czul jakby byl trwale oszpecony i jakby to cos zmienialo pomiedzy nimi.

Shannon wtulila sie w Jacka - jasne ze sie nie boje.. poprostu naogladalam sie za duzo xmenow - usmiecha sie patrzac mu prosto w oczy - to moze zjemy go tutaj wszyscy ? pojde pozniej do Boone'a i mu powiem -

Gość

- Pojdziemy razem... nie chce zeby i Ciebie jakis misiek dorwał - usmiechnal sie - w sumie sam nie wierze w to, ze tak swietnie sie czuje, aaa xmenow... nie ogladalem - zrobil smutna minke

- ja w sumie tez.. ale Boone lubil bardzo komiksy i czasami mu podkradalam - usmiecha sie - ah.. i chce jeszcze isc porozmawiac z Benem - dodala mimochodem, jakby to conajmniej miala byc wizyta u fryzjera badz u kosmetyczki

Gość

- Do Bena... - mruknął tylko z nutką niezadowolenia - ooook... mozesz isc, jesli tylko chcesz. Nie bede Ci zabranial - powiedział to wbrew sobie.

Shannon nie chciala zauwazac tego niezadowolenia, usmiechnela sie lekko i dala calusa Jackowi - to co robimy na sniadanie ? -

Gość

- To też Twoja decyzja - powiedział nieco pod wpływem emocji po czym siadł na krześle.

- ok - odpowiedziala, nie chciala dac sie sprowokowac. Wyciaga z lodowki mleko i idzie po platki do spizarni. Po chwili wraca i stawia na stole pudlo z platkami i mleko - chcesz tez? - pyta Jacka

Gość

- Tak - krotko odpowiedział Jack, a na jego twarzy widac bylo ogolna obojetnosc.

Shannon wyciaga z szafy 2 miski, widzac mine Jacka troche sie zdenerwowala, opiera sie o blat stolu i patrzy na niego nie ukrywajac zlosci - a o co teraz Ci chodzi? -

Gość

- O nic, spokojnie zjedzmy sniadanie - patrzył jej w oczy i poważnym głosem przemawiał

Shannon bez slowa nasypuje sobie platkow, podaje je Jackowi, poczym swoje platki zalewa mlekiem. Wychyla sie jeszcze zeby siegnac lyzke, w tym momencie wypada jej list od Bena z kieszeni.

Gość

Jack widząc jak jakaś karteczka wypada z kieszeni Shannon, podnosi ja - To Twoje - podał ją Shannon, chociaż bardzo go korciło by przeczytać co jest w środku.

- dzieki - Shannon odbiera od Jacka kartke i chowa ja do kieszeni, chciala mu ja pokazac wczesniej, ale jakos stracila na to ochote. Podaje mu lyzke - prosze -

Gość

- Dzieki - odparł krótko - to kiedy idziesz do Bena? - zapytał

- mysle, ze jakos po poludniu - Shannon skonczyla jesc i wklada miske do zlewu

Gość

Jack je powoli. Zjadłwszy wkłada miske do zlewu - to uważaj na siebie - dał całusa, poszedł do pokoju i zamknął drzwi

Shannon odprowadza wzrokiem Jacka, po chwili zabiera sie za mycie naczyn - ehhhhhhh faceci sa beznadziejni - szepcze sama do siebie

Gość

Jack zamyka drzwi i szepcze sam do siebie - ehhhhhhh kobiety sa beznadziejne -

- ciagle niezadowoleni ciagle to tamto - markocila pod nosem myjac naczynia