Obozowisko na południowej plaży [od 9 dnia]

Shannon jeszcze patrzy przez chwile jak Boone sie oddala, poczym wchodzi do namiotu i odrazu wtula sie w Jacka - martwie sie o niego... Boone mial jakies zwatpienie.. takie jak ja mialam na poczatku.. musze na niego uwazac.. pierwszy raz to ja czuje sie jak ta starsza i odpowdzialna..... a tak wogole to zaprosilam ich na obiad do naszej willi - Shannon wyszczerzyla zeby w usmiech do Jacka

Gość

Jack nie podnoszac glowy spytal sie Shannon - czemu tak dlugo?? - gdy wtulila sie w niego i zaczela opowiadac, Jack zrozumial powage sytuacji. Przytulil ja mocno do siebie. Gdy juz skonczyla opowiadac zwrocil sie do niej - moja odpowiedzialna ksiezniczko, dobry pomysl z tym obiadem.. rozumiem ze sama go przyrzadzisz - usmiechnal sie do niej szeroko - chodzmy juz spac skarbie - daje calusa Shannon i uklada ja sobie wygodnie z boku. Po chwili zasypia.

Shannon na slowa "sama przyrzadzisz" pokazuje oburzona mine - napewno ja sama nie przyrzadze... zrobi to nasz kucharz! - zasmiala sie Shannon - tak masz racje chodzmy juz spac skarbie. Dobranoc - daje mu calusa i wtula sie calutka w Jacka. Po chwili zasypia Razz

Gość

Zbliża się poranek. Jack w namiocie przekreca sie z boku na bok. Nagle - SHANNON !! - krzyknął Jack przerażony. Wstał i upewnił się czy Shannon jest z nim. Patrzyła na niego z przerażeniem - to tylko zły sen... - Wciąż był przerażony i cały spocony.

Shannon wystraszona patrzy na Jacka. Po chwili go przytula - co Ci sie snilo?? - pyta glaszczac go po glowie.

Gość

Jack mowil przerazonym głosem - snilo mi sie ze tamci Cie porwali i juz nigdy mielismy sie nie zobaczyc... to było takie prawdziwe...

Shannon tuli Jacka i szepcze mu do ucha - juz dobrze, jestem przy Tobie, nikt mnie nie porwal.

Gość

Jack uspokoil sie po tych slowach Shannon - musimy sie swietnie dzisiaj bawic. Przezyc dzien tak, by nie zalowac ani chwili. Zrobie sniadanie ksiezniczko, poczekaj tutaj - powiedział i wyszedł z namiotu. Gdy przyrzadzil salatke z owocow wrocil do namiotu - smacznego Shannon - usiadl przy niej, dał całusa a potem miske z salatka.

Shannon odbiera miske od Jacka - dziekuje - zaczyna jesc - wiesz.. powiedziales to .. jakby to mial byc faktycznie nasz ostatni dzien.. -

Gość

- Wydaje Ci sie - powiedzial to chociaz o tym samym myslal - spedzimy ze soba jeszcze cale zycie, nie tylko ten dzien - usmiechnal sie

- jakos dzis mnie przerazasz - stwierdzila Shannon konczac sniadanie

Gość

- Mam nadzieje ze smakowalo - zmienil temat po czym sztucznie sie usmiechnal

Shannon widzac ze usmiech Jacka nie byl za bardzo szczery. Patrzy mu w oczy przez dluzszy czas, poczym pyta sie - powiesz mi wreszcie? -

Gość

Jack westchnął po czym zebral sie w sobie - chodzi o to... ze mamy coraz czestszy kontakt z Benem... ufam mu, ale boje sie ze kiedys zabierze mi Ciebie.. na zawsze. Dlatego kazdy dzien chciałbym spedzic z Toba i tylko z Toba... - spuscil glowe na dol

- Jack gluptasie - rozesmiala sie Shannon tulac go do siebie - nie pozwole zeby Ben stanal na drodze naszego wspolnego zycia - daje mu buziaka w policzek

Gość

- Ciesze sie, ale boje sie - usmiechnal sie, ten usmiech byl o wiele bardzije szczery od poprzedniego - to co robimy dzisiaj?? odwiedzimy moze Twojego brata, moze zrobimy wielki piknik na wyspie, jakies pomysly?

Shannon czeka az Jack odstawi miske. Gdy to juz zrobil pociaga go za soba na koc i caluje namietnie, po chwili pyta - nadal sie boisz? - Very Happy

Gość

- Mmm... no teraz mi przeszlo - pocałował ją namiętnie - mozna powiedziec ze teraz nie wiem co to strach - dalej ja caluje

Shannon wklada rece pod koszulke Jacka i delikatnie go masuje po plecach, nadal calujac namietnie, przerywa pocalunek by z przekonrym usmiechem powiedziec - ok mozemy isc na spacer - Very Happy

Gość

- Teraz? - zrobil markotna mine po czym jeszcze pare razy pocalowal Shannon - no ok... - wstał i podniosl Shannon - chodz kochanie Very Happy

Shannon sie rozesmiala i wyszla z namiotu. Slonce prawie ja oslepilo - mrrrr jak cieplutko, idealny dzien na opalanie.. - usmiecha sie

Gość

- Nooo... pierw spacer, potem sie opalamy, potem idziemy do Boone'a smażyć kiełbaski albo cokolwiek innego, a potem moze jakies tance? Chociaz to wszystko bardzo malo prawdopodobne... - rozmarzyl sie ale wrocil szybko do rzeczywistosci

Shannon rozklada koc na piasku i kladzie sie na nim - Jack.. Ty mnie chyba juz nie kochasz - stwierdza wpatrujac sie w ocean

Gość

- No co Ty mowisz! - wiedzial ze Shannon sobie zartuje chociaz mowila calkiem przekonywujaco

- no tak.. zapomniales o naszej rocznicy.. juz dawno nie kupiles mi kwiatow.. ani czekoladek.. - Shannon probowala zachowac powage, zamyka oczy i nadstawia twarz do slonca