Szpital polowy

Gość

Szpitalik na wyspie dla rannych i chorych. Obecnie dyżur sprawuje Dr. Jack

Pacjenci:
Charlie
Sayid

Gość

Jack wbiega do szpitalika, po czym kladzie Sawyera na karimacie - poczekaj tu na mnie, ide po Jane - powiedzial i pobiegl

Sawyer zaczął odzyskiwać przytomność. Po chwili zaczął krzyczeć - Jane!!!! Jane gdzie jesteś!!??

Gość

Jack ledwo co wybiegl, a juz spotkal Shannon i Jane. Pomogl Jane polozyc sie obok Sawyera. Spojrzal na Shannon, był z niej dumny - dziekuje Shannon

-Nic wam nie powiem... Możecie mnie zabić... ale nic wam nie powiem... -Jane nadal majaczy na wpółprzytomna.

Shannon podaje Jackowi bron - to Jane - szepnela i patrzy sie na nia zmartwiona - biedna.. - patrzy na Jacka - zajmij sie nimi... ja bede czekac przed namiotem - wychodzi z namiotu

//plaza//

Sawyer lekko przytomny krzyczał - Jane gdzie jesteś!!?? Vin zabije cię!!

Gość

- ok Shannon - pozegnal ja po czym zajal sie Jane i Sawyerem. Czasem dogladal do Charliego. Widzial ze Jane majaczy podał jej wode.

-Logan... uciekaj... zostaw mnie i uciekaj... uciekaj... -Jane nadal majaczy.

Jack....Jack jesteś tu...Jack - zaczął mruczeć pod nosem - wody...dajcie mi wody....

-Nic wam nie powiem... zabijcie mnie, bo nic wam nie powiem...

Gość

Jack poczuł, że nie wie co sie dzieje. Zgodnie z zyczeniem Sawyera podał mu wode - pij Sawyer - pomogl mu uniesc glowe

Sawyer wypił wodę po czym głęboko i z ulgą odetchnął. Dzięki Jack. Co z Jane?

Gość

- Ciagle majaczy... staram sie jak moge, ale nie wiem ile potrwa zanim dojdzie do siebie - odparł z obojetnoscia w glosie

Jane wykończona mamrotała coś niewyraźnie coraz ciszej i ciszej, aż zasnęła.

K**wa mać - przeklnął Sawyer - to wszystko moja wina - usiadł na piasku i się załamał - jeśli się jej coś stanie nigdy sobie tego nie wybacze

Jane przez sen przesunęła ręką obok siebie jakby szukając czyjejś obecności.

Sawyer zobaczył co się dzieje jednak zawahał się to zrobić. Jednak impuls powiedział mu "zrób to" po czym Sawyer chwycił Jane za rękę.

Gość

Jack patrzy w kierunku Jane. Widzi że zasnęła. Jednak z oddali wyłania się Meredith, ktora jest lekarzem - witaj... to dzieki Tobie jestem tutaj - usmiechnal sie - badz taka dobra i sie nimi zajmij. Ja musze dokonczyc pewna rozmowe... powiedzial po czym poszedl do Shannon.
//obozowisko//

Jane śniła, że jest w kompletnych ciemnościach, nie wiadomo kiedy i gdzie. Ręką szukała czegoś znajomego i po chwili poczuła ciepły uścisk męskiej dłoni. Teraz wiedziała, że wyjdzie z tych ciemności. Zacisnęła palce na jego dłoni.

Sawyer zacisnął jej dłoń po czym ją pocałował kurde co ja zrobiłem...muszę z nim pogadać...muszę -Jane będzie dobrze....trzymaj się...

Jane jak przez mgłę słyszy głos Sawyera. Nie rozumie słów, ale jego głos koi jej ból.

Sawyer przeciera łzy o zdrowy bark. Tamten bark jest tak uszkodzony że nie może nim w cale ruszyć...-Jan proszę cię...dasz radę - mówił przez łzy...

Jane powoli otwiera oczy. Najpierw wszystko jest zamglone, ale potem obrazy się wyostrzają. Widzi, że Sawyer siedzi przy niej, trzyma ją za rękę i płacze.
-Sawyer. -jej głos jest bardzo cichy.

Sawyer podnosi głowę i patrzy na Jane...widzi że jest bardzo słaba - przepraszam....przepraszam za wszystko - po czym jego łzy zaczęły płynąć coraz szybciej