Obozowisko na południowej plaży [od 9 dnia]

Shannon dostrzega Jacka i Jane. Podchodzi do nich i pyta sie Jane - jak sie czujesz? juz lepiej ? -

-Nic mi już nie jest. -Jane uśmiecha się. -A co u ciebie? Byłaś 'trochę' nieswoja.

- juz mi tez lepiej.. musialam poukladac sobie pare spraw. Jane gdzie jest cialo Medi? -

-Tam gdzie było. Zawinęłam je w brezent. Biedna kobieta. Nikt nie zasługuje by w ten sposób umrzeć. -w głosie Jane było słychać przygnębienie.

-Mam coś do załatwienia. Na razie. -Jane rusza w kierunku stosu rzeczy z samolotu. Wyciąga z niego plecak, do którego wkłada kilka owoców i butelkę wody. Po czym idzie w stronę Vina.

//ten post powinien być niżej, pod postem Shannu

- tak masz racje - Shannon spoglada w kierunku miejsca gdzie zostawila cialo Medi - masz racje.... - mysli jak to zrobic zeby nikt nie zauwazyl jak beda ja wnosic do dzungli, zeby urzadzic pogrzeb.. - ok dzieki - mowi z usmiechem do Jane i siada kolo Jacka.

Vin spojrzał w stronę Jane. Zaczął się bać ponieważ wiedział że ona ma broń. Jednak siedział twardo na piasku.

Gość

- Jak sie czujesz Shannon ?? - zapytał chociaz wiedzial ze niczego dobrego sie spodziewac nie mogl

- dobrze - Shannon rozglada sie czy nikt na nich nie patrzy poczym patrzy mu w oczy - Jack musimy pogadac -

Jane rzuca plecak pod nogi Vina.

-Pewnie chciałbyś się napić i coś zjeść. -uśmiecha się lekko. -Przepraszam za wszystko. Poniosło mnie. -mówi po czym idzie do namiotu Sawyera i zbiera swoje rzeczy do plecaka. W ręce wpadają jej inhalator, wkłady do niego i leki rozkurczowe. Wkłada je to plastikowej torebki.

Gość

- Ok Shannon... mozesz spokojnie mowic - przyblizyl sie do Shannon bardziej

- dzis w nocy przyjda po cialo Medi.. tylko ze nikt nie moze tego zobaczyc.. chce im pomoc.. przeciez to jedna z nich.. rozumiesz? - patrzy mu w oczy

Gość

- Rozumiem... - posmutnial - ... moge towarzyszyc Tobie w tym??

- wlasnie chcialam Ciebie o to poprosic.. boje sie - powiedziala patrzac mu w oczy.. zauwazyla u niego smutek, spuszcza wzrok i patrzy w piasek

Gość

Jack chwycil za dlon Shannon - pewnie, ze Ci pomoge... nie martw sie juz... - przytulil Shannon

Shannon wtula sie w Jacka. Glaszcze go po policzku i delikatnie sie usmiecha patrzac mu w oczy - a Ty ? jak sie czujesz... pomagasz wszystkim.. pytasz sie jak sie czuja..a nikt nie pyta jak Ty sie czujesz.. wiec? -

Gość

- Przyzwyczailem sie - usmiechnal sie - nikt nie pyta i niech tak zostanie - spojrzal w bok

Boone przechadzał się plażą... Po raz kolejny bił się z myślami... Czuł, że jest z nimi na przegranej pozycji... Myślał jednocześnie o Angel, lecz pesymistyczne myśli otaczały Go całego... Wzrokiem szukał jakiejś broni, której potrzebował... sam jeszcze nie wiedział w jakim celu...

Jane idzie w stronę Jacka i Shannon. Przystaje niepewna czy powinna im przeszkodzić, ale woli mieć to już za sobą.

-Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale chciałam dać to Jackowi. -podaje doktorowi woreczek z jej inhalatorem i tabletkami.

- Jack?? - Shannon dlonia przekreca glowe Jacka zeby patrzyl jej w oczy - ale ja tak nie chce... - Shannon podnosi glowe i widzi Jane. Odbiera od niej inhalatory i podaje Jackowi.. patrzy na nia bo nie wie o co chodzi..

Gość

- Co chcesz zebym z tym zrobil - zapytał

-Zachowaj dla kogoś kto będzie tego potrzebował.

Gość

- Ok Jane, ale nie sadze by ktos ich tutaj potrzebowal, dzieki - usmiechnal sie

-Nie ma sprawy. -Jane także się uśmiechnęła. -To nie przeszkadzam. -dodała i poszła do namiotu, gdzie położyła się obok Sawyera i zasnęła kamiennym snem.

Gość

- Wiec... na czym skonczylismy Shannon?? - spojrzal jej w oczy