Klif

- ale kogo wybrala? jest z tym kims? - zapytala

- Nie widziałem ich razem ale...nie no kurde przecież to wiadome że z nim jest choć wiem że ten frajer ma już inną...czuje że chciał się zabawić naszymi uczuciami - powiedział spokojnie

- a to swinia z niego... - powiedziala wkurzona i zdziwila sie ze tak sie tym przejela - musisz walczyc o nia .. uratowac ja z rak tego kolesia.. przeciez nie moze miec wszystkich. Wstan i idz do nich -

- Nie mam siły...nie mam zbytniej ochoty na to...nie mam motywacji - wmawiał sobie...
- Jakoś chyba....muszę pogodzić się z porażką - westchnął

Shannon spuscila wzrok... - jak Jack tak mysli to.. przez taki blad strace najwieksza milosc swojego zycia... - szepnela do Jasona

- Powiedz mi Shannon...powiedz mi dlaczego kiedy jest dobrze musi się coś spier**lić - westchnął
- Pewnie mnie nie pamiętasz ale może to i lepiej...pewnie w takim wypadku byś ze mną nie gadała - dodał

- zawsze tak jest.. ale jezeli przez to przejdziemy z ukochana osoba to nasza milosc wtedy jest mocniejsza.. tylko musicie byc szczerzy ze soba... - zrobila pauze i przez chwile sie zastanowila - hmm pamietam Ciebie jak przez mgle i wiem ze mnie nie lubiles, ale pewnego dnia wszystko dla mnie stracilo znaczenie.. nawet gdybys mnie tam zepchnal - spojrzala w dol klifu - nie przejela bym sie

- A myslałem że skoczymy razem - zażartował lekko
- Wiesz życie jest jak parkiet taneczny....ty tańczysz i tylko od Ciebie zalezy jak stawiasz kroki - powiedział patrząc przed siebie
- Za szybko oceniam ludzi...pomyliłem się co do Ciebie.. - spojrzał na Shannon
- Wiem że to nie wiele zmieni ale...przepraszam - powiedział spoglądając ponownie w horyzont

- wcale sie nie pomyliles... - spuscila wzrok - wierz mi ze wcale nie jestem lepsza.. a o Alex powinienes walczyc.. bo jest tego warta -

- Widzę że równa z Ciebie babka - uśmiechnął się patrząc na nią
- Nie no słuchaj...nie łam sie bo to ja mam być teraz załamany - zażartował
- Co do Alex...kurde ja ją nadal kocham ale.....ale nie wiem co ona czuje - powiedział

- wiec musisz sie jej zapytac - mowi i patrzy mu w oczy z lekkim usmiechem - idz do niej i sie jej zapytaj -

Jason spojrzał na Shannon.
- Dobra będę walczył o swoje...kurde jednak się przejechałem - westchnął
- Oceniłem Cię zbyt szybko a teraz...kurde ale jestem głupi - dodał
- Shannon przepraszam... - chwycił jej dłoń
- Zje**łem troche ale teraz postaram sie naprawić wiele rzeczy - uśmiechnął się

Shannon slyszac jak Jason przeklina rozesmiala sie i scisnela jego dlon - bedzie dobrze.. wazne zebyscie byli razem.. i wysluchaj do konca Alex jak bedzie miala Ci cos do powiedzenia -

Jason pomasował jedną ręką Shannon po plecach
- Dobrze...postaram się...i dziękuję - powiedział wstając
- Jeśli coś będzie nie tak zgłoszę się do Ciebie - uśmiechnął się

- koniecznie.. wiesz gdzie mnie znalezc.. - wskazala na plaze i rowniez wstala

Jason nie wiedział co zrobić. Nagle chwila zadecydowała że na chwilkę przytulił się do Shannon i szybko odsunął.
- Dziękuję za tą rozmowę..przynajmniej ty na mnie nie krzyczałaś...tylko normalnie powiedziałaś - uśmiechnął się odchodząc w stronę dżungli

//niezbadana część wyspy

Shannon odprowadzila wzrokiem Jasona, troche zaskoczona jego gestem.. juz dawno nikt nie przytulil jej tak po przyjacielsku.. usmiechnela sie lekko i spuscila wzrok. Odczekala chwile i ruszyla na plaze...

//plaza//