Obozowisko na południowej plaży [od 29 dnia]

Shannon usiadla na piasku obok Desmonda i zlapala go za reke - hej... wszystko bedzie ok, przynajmniej teraz nie jestes sam - rozejrzala sie po plazy, chciala dalej zadawac pytania dotyczace Oriany, ale stwierdzila ze odczeka chwile..

- ale to jest wszystko dziwne -powiedział czując jej ciepłą rękę

- wiem... - spojrzala w horyzont - ale nie mozemy sie poddawac.. przynajmniej moj brat nigdy by sie nie poddal - powiedziala rowniez smutno ale zaraz chciala zmienic temat - a skad Oriana sie tu wziela ?

- podobno przypłeneła tu jachtem i robiła się i tu przeżyła nigdy nie słyszała o innych i nic z tych rzeczy -

- to moze.. moze ona rozbila sie tutaj tak jak Ty? - spojrzala na niego pytajacym wzrokiem

- nie wiem ale ona nie była tak jak ja zamknieta w bunkrze przez 3 lata -

- ale przynajmniej Ciebie nie molestuja jacys ludzie pytajac czy jestes od "innych" - Shannon probowala znalezc jakis pozytywny akcent, pomimo tej sytuacji

- chyba sie zabije - powiedział bardzo poważnie

- co Ty wygadujesz?! - zapytala oburzona Shannon, jakby sama nigdy nie chciala skoczyc z klifu... - wiesz dobrze ze to nie jest zadne rozwiazanie.. -

- może nie ale mam swoje powody - powiedział ze łzami

- jakie? - ugryzla sie w jezyk - znaczy jak nie chcesz to nie mow... ale nie uwazam ze sa jakies powody dla ktorych trzeba sie zabijac.. - dodala szybko

- straciłem najlepsze lata , nie mam nikogo bliskiego , wszyscy mnie wykorzystują (nie seksualnie Razz

zboki) mam więcej wymieniać

- zaloze sie ze kazdy z nas moglby wymienic sporo porazek.. - powiedziala i spojrzala na Desa ze lzami w oczach - nawet nie wiesz jak ja nienawidze tej wyspy.. stracilam przez nia brata - wyciera lzy dlonia - ale nie mozemy sie poddac. I nie mow ze straciles najlepsze lata bo nie wiesz co jest jeszcze przed Toba - dodala pewniejszym glosem

- ale nawet jeśli sie wydostanę z tej wyspy to i tak gdzie pujdę nie mam domu nie mam rodziny nie mam pracy ty to masz jeszcze dobrze ułozysz sobie zycie z Jackiem albo kim innym a ja nie - powiedział łapiąc ja za rekę

- Des ale co Ty opowiadasz... - trzyma go za reke - jestes fajnym facetem, napewno sobie kogos znajdziesz.. nie chce mi sie wierzyc ze nikogo nie masz - usmiechnela sie do niego -

Desmond połozył się na boku w stronę Shannon odgarną jej włosy - jesteś naprawdę piękną kobieta życzę ci w życiu jak najlepiej - powiedział to z lekkim uśmiechem

Shannon usmiechnela sie do Desa - dziekuje, ja Tobie tez zycze jak najlepiej..zobaczysz ze ulozysz sobie z kims zycie, bedziesz mial normalnym dom i rodzine, a ja chcialabym ulozyc sobie zycie z Jackiem.. ale jak pewnie juz slyszales nie bylo tak kolorowo.. - robi krotka przerwe - gubie sie w tym wszystkim..

Desmond przybliżył sie do niej - musimy trzymać się razem -

- tak - usmiecha sie do niego - moze gdybysmy wszyscy potrafili sie jakos zebrac to bysmy wymyslili droge ucieczki stac.. -

- powiem ci jedno napewno jest ale zanim je znajdziemy to upłynie sporo wody - powiedział

- nie doluj mnie - powiedziala pol zartem pol serio - a ten Thomas myslisz ze jest od innych ? -

- on chyba nie skoro przyszedł z Hugo to raczej nie - powiedział ze słodkim uśmiechem

- no tak w sumie racja - odpowiedziala - dobra, nie mam sily juz o tym myslec... niech inni sie przejmuja - odezwala sie w niej ta egoistyczna Shannon, rozklada sie na piasku -

- powiedzieć ci kawał - spytał sie

Shannon spojrzala na Desa z usmiechem - ok dawaj -