Obozowisko na południowej plaży [od 29 dnia]

Sawyer w zakrwawionej koszulce wyszedł z namiotu. Zobaczył Jack'a i Shannon. Ogarnęła go wielka złość do wszystkich. Spojrzał na Dave'a który siedział pod jakimś drzewem. - kurde stary ale zwis był wczoraj... - powiedział podchodząc pod niego

Jack patrzyl jej prosto w oczy, szczesliwy, ze moze miec ja przy sobie...

- czemu nic nie mowisz? - powiedziala nieco zawstydzona spojrzeniem Jacka

- A po co przerywac tak piekne milczenie?

- czesc stary - Dave podaje mu reke - bylo srogo.. musimy kiedys to powtorzyc - mowi z usmiechem - co Ci sie stalo? - pokazuje na koszule - bys cos z tym zrobil.. -

Shannon kladzie glowe na ramieniu Jacka - masz racje.. - mowi rozmarzona - jestem zmeczona tym dzisiejszym dniem.. za duzo wrazen.. -

Sawyer usiadł obok Dave'a - walić to...nic mi nie jest a te sku**wiele mnie pozszywali - pokazał wzrokiem na Jack'a - poradzę sobie sam...wiec tak oto zdjąłem sam szwy i jestem - zażartował ironicznie

- zebys mi tu nie padl, nie bede Ciebie zbieral - powiedzial kiwajac palcem - szkoda jak sie wykrwawisz bo nie bede mial kompana do picia - usmiechnal sie szeroko

A co znowu pijemy? - spytał zdziwiony - słuchaj już i tak nie mam nic do roboty więc jak masz flaszkę to dawaj - powiedział twardo

- Taaak zgadzam sie...- Jack ziewa gleboko- Chyba pojde sie polozyc...

- nie mam.. trzeba by znowu sie wybrac do bunkra.. zapic robaka - rozesmial sie - ale stary jak masz mi sie wykrwawic ... napewno jest ok? nie zebym byl typem troskliwego czy cos.. - spojrzal na niego niepewnie

- ja chyba tez.. odprowadzisz mnie do mojego namiotu? - zapytala ze slodkim usmieszkiem

Sawyer poczuł się trochę słabo. - nie no spoko jest ok - powiedział jednak jego zachowanie było nieco niepewne - jak chcesz to możemy wypić - dodał po chwili

Mike dociera na plaze i rozglada sie wokol, po czym dostrzega rozstawione namioty i inne obiekty - udalo sie - pomyslal i zaczal wolnym, szczesliwym krokiem isc w ich kierunku.

- wiesz stary... - widzac ze Sawyer nie wyglada najlepiej - ja chyba dzis nie dam rady... kac mnie meczy, chyba sobie odpoczne.. -

Sawyer spojrzał trochę zaćmionym wzrokiem na horyzont. - no...mnie też męczy kac - powiedział dotykając swojego płuca - chyba muszę odpocząć - powiedział mając lekki problem z oddechem

Wreszcie dostrzega jakies postacie. Probuje zwiekszyc tempo, ale upada calkowicie na piasek i stara sie wstac

- Sawyer do kur*** nedzy.. chcesz umrzec? - powiedzial lekko przerazony Dave..a rzadko kiedy sie przerazal.

Nie chce...albo chce...albo...wszystko mi jedno - powiedział opierając się o drzewo. - i spokojnie stary na razie żyje - dodał

- narazie zyjesz... chcesz zostawic swoja kobiete ? i dziecko? -

- Kocham Cię- mówi Charlie

Już chyba im ani mnie nie zależy - powiedział cicho - to chyba koniec - dodał

- co Ty pierd**** ?! - zdziwil sie - widzialem was jestescie stworzeni dla siebie -

Stworzeni nie stworzeni...za wiele bajek się naoglądałeś - powiedział zamykając oczy

- Pewnie kochanie- caluje ja w usta lekko i lapiac za reke