Obozowisko na południowej plaży [od 15/16 dnia]

Jane roześmiała się słysząc obietnicę złożoną Vincentowi.

-Nie chcę marudzić, ale chyba dobrze, że nam przeszkodził. -powiedziała lekko się czerwieniąc. -Tak się zapomnieliśmy, że za chwilę dalibyśmy śliczne przedstawienie. -puściła oko do Sawyera.

Sawyer rozglądanął się prefidnie. - no chyba tak - uśmiechnął się do niej - no jednak oboje wiemy że można temu jakoś zaradzić - spojrzał na nią obiecująco

-Co kryje ten czarujący uśmiech? -uniosła jedną brew.

Nie no nic - uśmiechnął się czarująco - no wiesz dżungla jest bardzo ciekawym miejscem i nawet jest tam bunkier - uśmiechał się zalotnie - nie żebym coś nasówał tylko tak sobie głośniej myślę - spojrzał na nią bardzo uśmiechięty

- mowil ze mnie kocha.. poprostu pewnego dnia przyszedl do domu.. bylam juz chyba w 3 miesiacu.. - patrzy niepewnie na Charliego - nie powinnam tego Tobie mowic.. masz swoje problemy..

-jeśli mi nie ufasz to możesz mi tego nie mówić ale ja nie mógłbym tak postąpić z kobietą którą kocham i która ma ze mną dziecko - uśmiechnął się lekko

-Lubię takie głośne myślenie. -uśmiechnęła się. -Ale na razie wolę zostać na plaży. -uśmiechnęła się przepraszająco.

Sawyer położył się ponownie na piasku - wiem trzeba się trochę opalić - uśmiechnął się do niej milutko i zamknął oczy - Vincent uciekaj - krzyknął do psa który natychmiast pobiegł na plażę dalej

Jane położyła się blisko Sawyera i przymknęła oczy.

- to bardzo dobrze o Tobie swiadczy i to nie tak ze Tobie nie ufam.. w sumie tam - pokazala na horyzont - mialam przyjaciolke...maialam komu sie wygadac, wiesz kiedys nawet bylysmu jasnowidza - rozesmiala sie, ale po chwili spowazniala - ale kazdy ma swoje problemy i nie chcialabym Ciebie moim obarczac - usmiechnela sie lekko do Charliego i spojrzala niepewnie

Sawyer otworzył lekko jedno oko - kochanie wiesz mam dla Ciebie coś ale musisz się położyć na brzuchu - uśmiechnął się tajemniczo

-wiesz ja zawsze starałem się pomagać ludziom do póki nie wpadłem w to bagno...potem nagle wszyscy się ode mnie odwrócili i nie dziwiłem się im...teraz zostałaś mi tylko Ty więc czasami...jeśli o ile chcesz możesz mi się wygadać....każdy ma w życiu jakieś problemy i nie każdy chce poonywać je sam - uśmiechnął się słodko

-Co takiego? -zapytała z ciekawością przewracając się na brzuch.

Zaufaj mi kochanie - powiedział i gdy Jane leżała już na brzuchu podwinął jej do góry bluzkę i odpiął z tyłu stanik. Podbiegł na moment pod ocean, wziął na ręce trochę wody i wylał na plecy ukochanej. Gdy jej plecy były mokre zaczął ją powoli ale uczuciowo masować.

-Mmmm, jak miło. -wymruczała. -Mój prywatny masażysta.

Sawyer uśmiechnął się lekko i zaczął powolnymi ruchami masować Jane. Po chwili jego ręce powędrowały nieco wyżej by rozpieszczać również kark ukochanej. Wolnymi jednak czułymi ruchami Sawyer masował ukochaną. Robił to z wielką pasją i wkładał w to wiele uczuć.

-Rób tak dalej, a będziesz to musiał robić codziennie.

Sawyer nachylił się nad Jane i szepnął jej do ucha - mogę to robić codziennie byle być przy Tobie - pocałował ją w tył głowy i dalej masował.

-Oj, chyba ktoś się uzależnił. -zażartowała.

Oj chyba tak - uśmiechnął się i zaczął naciskać mocniej swoje ręce na ciało ukochanej. - jeśli będziesz mieć jakieś specjalne rozkazy to słucham...wymasuje całe twoje ciało - powiedział zachęcająco mocno masując jej odcinek lędźwiowy

-Sam się podkładasz, żeby potem nie było. -roześmiała się. -Pracowałeś kiedyś jako masażysta? Strasznie dobrze ci to idzie.

Nie nigdy ale chyba wiem dlaczego mi tak dobrze idzie...bo mam znakomitego klienta - uśmiechnął się i po kilku minutach skończył nachylając się nad Jane i całując jej kilkakrotnie plecy. Później położył swoją głowę na jej plechach i zamknął oczy - tak mi dobrze - wymruczał

-Mhm, jak się ma taką poduszkę. -roześmiała się.

Sawyer mocno wtulił się w plecy Jane i zamknął oczy -mmm ale tej poduszce mocno bije serduszko - powiedział milutko - ta poduszeczka jest tak sexowna że chyba nie niej zasnę - mówił spokojnym głosem

-Ta seksowna poduszeczka się nieco opiaszczyła z drugiej strony, Skarbie. -starała się mówić poważnie, ale było słychać śmiech w jej głosie.