Niezbadana część wyspy [od 9 dnia]

-Gdzie... gdzie jest... Lee? -zdołała wykrztusić. Chyba była w jakimś szoku.

- Lee jest w Hydrze... - Powiedział spokojnie - Ale teraz ważne, by nic ci się nie stało - lekko się uśmiechnął - Dasz radę wstać?

-Chyba tak. -Jane naprawdę była w jakimś szoku. Gdyby nie on [szok] nigdy by z nim dobrowolnie nie poszła.

Ben wstał, podał jej rękę i pomógł wstać.
- Powinniśmy iść do Laski - uśmiechnął się - Tam jeszcze jest ekipa, więc cię opatrzą - Delikatnie chwycił jej dłoń i pomógł jej iść.

-Nic mi nie będzie. -zaprotestowała bez przekonania. -Dlaczego jesteś taki miły? -zapytała znienacka, bo zaczął się jej umysł przejaśniać.

- Ja zawsze byłem miły - uśmiechnął się do niej. Chciał poprawić jej humor. Starał się sobie przypomnieć skąd ją zna - Wiesz, po zawale... niewiele pamiętam - popatrzył w ziemie. Wydawało mu się to dziwne, lub co najmniej wstydliwe - Ale jest lepiej...

-Zawale?! -Jane aż stanęła z wrażenia. -Nie pamiętasz jak się spotkaliśmy na plaży albo w bunkrze? -Jane była zaszokowana tą informacją.

- To znaczy... skądś cię pamiętam - popatrzył w ziemie - No ale przypomne sobie... niedługo

-Pewnie z plaży. -wyrwało się Jane zanim zdołała się ugryźć w język. Na rękę jej było, że Ben nie pamięta jej.

- No pewnie nie tylko - uśmiechnął się - W ogóle, Shannon gdzieś poszła. Nie ma jej w wiosce. Była w łabędziu, ale nie wiem po co...

-Ben... -zaczęła Jane ostrożnie by go nie zdenerwować. -Shann... ktoś ją postrzelił gdy była w dżungli. -starała się jak najdelikatniej przekazać tę ponurą wiadomość. -Ale wszystko jest już ok. -dodała szybko.

- Postrzelił? - Ben sie zatrzymał - Jak to? Ona nikomu nic nie zrobiła... Musze się z nią zobaczyć - poszedł w kierunku łabędzia

-Ben! Zaczekaj! -Jane ruszyła za nim. -Skąd wiesz, że Shann była w bunkrze?

- Widziałem ja... myślałem, że śpi - powiedział, szybko idąc

-Jak to widziałeś? -Jane złapała go za ramię i zmusiła by na nią spojrzał.

- W monitorze, w Hydrze.. przecież wiesz, że lubię tam siedzieć - powiedział

Jane spojrzała na niego jak na wariata.

-Aha, dobra. -Ben najwyraźniej brał ją za jedną z Innych i postanowiła nic mu na razie nie wyjaśniać.

- Idę do Shannon - posłał jej krótki komunikat i ruszył przed siebie pospiessznie

Jane chcąc nie chcąc ruszyła za Benem.

Goodwin zmierzał do wioski.

Pobliska dżungla

Ben i Juliet idą do Laski

Ben i Juliet wracają do Utopii

Goodwin postanowił napić się "czegoś mocniejszego". Szybkim krokiem udał się do Płomienia.

Płomień

Charlie uciekał ile sił w nogach, nagle oglądnął się za siebie i niczego nie widział. Nie wiedział gdzie jest Sayid i nie widział chmury. Usiadł pod drzewem by odpocząć na moment.

Chmura pojawila sie znikad. Lapie Charliego za noge i leci w druga strone, zamiatajac nim po ziemi.