Niezbadana część wyspy [od 9 dnia]

Hugo szedl przed siebie, ogladajac sie na wszystkie strony. Dla pewnosci wyciagnal noz, aby w razie czego mogl sie bronic.
- Niepotrzebnie sie w to pchalem, po co szedlem sam. - Powiedzial sam do siebie.
Byl niepewny swojej decyzji jednak dalej szedl przed siebie ogladajac sie we wszystkie strony. Mial nadzieje, ze znajdzie cos ciennego na wyspie, cos co moze spowodowac, ze wkoncu sie wszyscy z niej wydostana. Szedl dalej, wkoncu zniknal w gestwinach dzungli...

//okolice bunkra

-Vincent! Vincent gdzie jesteś?! -Lee już prawie ochrypła od wołania psa Walta.

Szła dalej w dżunglę przedzierając się przez krzaki aż nagle zdała sobie sprawę, że nie wie jak wrócić na plażę.

Usiadła lekko przerażona pod drzewem.

Misio biegnie przed siebie nagle.. czuje jakis mily zapach.. swierzego mieska... widzi jakas mala dziewczynke i przez chwile sie w nia wpatruje.. robi krok do przodu. Podchodzi do niej bardzo blisko... staje na dwoch lapach.. i jedna juz trzyma w gorze..

Lee zauważa wielkiego polarnego niedźwiedzia. Zastyga z zaskoczenia i przerażnia. Po chwili zaczyna się cofać bardzo powoli.

Charlie wraz z Vincentem wbiegają na jakąś brzydką łąkę. Wbiega na nią i widzi miśka polarnego który jest obok jakiejś dziewczynki. Wyciąga nerwowo pistolet podbiegając do niego i strzela w górę kilka razy by misiek się przestraszył

Misiek owszem sie przestraszyl, ale niestety zdarzyl jeszce machnac lapka mala dziewczynke, poczym wkurzony odwraca sie do Charliego i rzuca sie na niego.

Charlie widzi jak dziewczynka pada nieprzytomna. Zaczyna nerwowo celować w miśka.

AAaAAArghhh!! - krzyczal zdenerwowany mis - GRHHHAAAA!!! - dodal drapiac Charliego po klatce piersiowej.

Charlie upada na ziemię nie wypuszczając pistoletu z ręki. Chce jakoś podnieść rękę jednak misiek mu ją przycisnął.

Misiek gryzie Charliego w ramie, jednak uwalnia jedna reke Charliego.. skupiajac sie juz na obiedzie..

Charlie strzela miśka w nogę. Jest cały pogryziony i podrapany i zaczyna szybciej tracić krew.

Misiek czujac bol ucieka w poplochu.

Lee pada nieprzytomna na ziemię. W ostatniej chwili przytomności czuje palący ból w lewym ramieniu.

//to powinno być parę postów wyżej Razz

Charlie poszrpany i pogryziony wstaje. Czując ból na całym ciele nie potrafi opanować łez. Widzi dziewczynę i z całych sił podbiega pod nią tak szybko jak potrafi.
-tylko nie umieraj - powiedział biorąc ją na ręce...czuł jeszcze większy ból....poszedł z nią na plażę...

//okolice bunkra

Ben idzie ciemną i zimną dżunglą. Jest rześki poranek, ale tu, w dżungli wieje chłodem. Mimo to Ben bez jakiejkolwiek reakcji idzie w najmniej uczęszczaną część wyspy. Odgarnie wielkie gałęzie i idzie w jakieś ciemne miejsce. Nikt nigdy tu nie chodzi. Nikt nigdy tu nie był. Tylko on zna ta drogę...

Juliet ostrożnie przedziera się przez dżunglę za Benem.

Ben szedł bardzo szybko. Nadal nie był soba. Po przejściu kilku kilometrów zaczął bardzo powoli wracać do siebie

Juliet zdyszana szła, a raczej prawie biegła za Benem.

-Ben?! -zawołała i nagle zakręciło jej się w głowie i upadła z okrzykiem.

Ben usłyszał krzyk. Wrócił do siebie w kilka sekund. Rozejrzał się i zobaczył Juliet. Podbiegł do niej - Juliet!? Nic ci nie jest?? - Przyklęknął przy niej i pomagał jej wstać

-Ben, powiedz co to za dom! Powiedz mi co tam się działo! -Juliet była na skraju histerii.

- Co?? - Ben nie skojarzył, ale po chwili już sobie przypomniał - Spokojnie kochanie - przytulił ją - To... to była moja codzienność... - szepnął - Jacob

-Ben... tam nikogo nie było! -Juliet była cała roztrzęsiona.

- Juliet... nie widziałaś go!? - Zapytał Ben nie wierząc w jej słowa - Siedział na krześle... - Patrzył na nią jakby zwariowała

-Ben, tam nikogo nie było. Stało tylko jakieś stare i mocno zakurzone krzesło. -Juliet zatrzęsła się z zimna.

Ben popatrzył na nią zdziwiony. Czuł, jak trzęsła się z zimna, przytulił ją mocniej - Spokojnie Juliet - Uznał, ze po prostu ze zmęczenia, Juliet nie wie co mówi - Cała się trzęsiesz, wracajmy lepiej... - Powiedział i pomógł jej wstać