Obozowisko na południowej plaży [od 29 dnia]

Shannon spuscila wzrok - jakos nie mam ochoty do zartow.. Jack, Boone nie zyje i Angel tez - wyznala podlamana - staralam sie jakos z tym zyc, ale chyba nie potrafie, poprostu czuje sie jakby jakas czastka mnie umarla -

Kobieta z trudem doszła do plaży. Usiadła obok namiotu Rose i zagłębiła się w rozmowę z murzynką.

Jack spojrzal na Shannon wzrokiem wspolczucia...
- Shannon... Nie zadreczaj sie tym... prosze...

Desmond przechodzi z karabinem koło namiotu Jacka i siada pod palmą naprzeciwko go

- to moj brat... to byl moj brat - powiedziala ze smutkiem - chcialam zrobic cos zlego jak zobaczylam jego cialo i Angel.. nie wiem jak sobie dalej poradze z tym wszystkim -

- Jezeli sama sobie nie poradzisz to wiedz, ze zawsze masz kogos na kogo mozesz liczyc... I zawsze bede przy Tobie nawet w najtrudniejszej sytuacji...

Shannon usmiechnela sie do niego lekko - wiem... pomimo tego czuje sie bez niego samotna, wiesz on ... on zawsze mi pomagal - powiedziala i wytarla lzy pospiesznie - ale masz racje trzeba zyc dalej, cieszyc sie kazdym dniem na tej.. wspanialej wyspie - ostatnie dwa slowa powiedziala z ironia

Desmond położył kałacha koło reki wyją co ma -kompas , bidon , konserwy chleb , Colt , 4 magazynki do AK 47 i 2 do Colta starczy - powiedział sam do siebie wszystko według planu- pomyślał

- Shannon... Ja wiem, ze Ci ciezko... Kazdemu jest i nie ukrywam, ze ja tez sobie ledwo z tym wszystkim radze, ale musimy sie trzymac siebie... Musimy byc sobie bliscy...

Shannon dotknela policzka Jacka i lekko sie usmiechnela - jak znowu cos sie nie spieprzy... - stwierdzila dosadnie - proboje odnalezc w sobie te skrawki optymizmu, ale chyba na to jeszcze musze troche poczekac -

- Poczekaj a znajdziesz... Cierpliwosc poplaca uwierz- Przytulil ja do siebie i trwali tak pare minut...

Shannon wtulila sie w Jacka i zamknela oczy by moc bardziej skupic sie na tej chwili, ciagle czula ten przerazajacy niepokoj - kiedy to sie wreszcie skonczy... chcialabym wrocic do domu... ale nie chce bez Ciebie Jack.. Ben nigdy nie pozwoli wrocic mi z Toba - myslala

Desmond wstał i podszedł nie pewnym krokiem do Shannon i Jacka - Hej! - powiedzial

Shannon patrzy na Jacka lekko przerazona - Des? co Ty tu robisz - powiedziala siadajac w namiocie

- Wpadłem bo czegoś zapomniałaś z bunkra - powiedział

- hmmm - spojrzala zaskoczona - czego zapomnialam ? -

-takiego jednego nie wiem jak sie to nazywa chodz mam w plecaku - powiedział

Shannon wychodzi z namiotu - co zostawilam? -

Desmond podchodzi do plecaka - nic - wyciaga colta - to jak zastanowiłaś się - chcesz wyruszyć na poszukiwanie prawdy ?- powiedział

- ale jakiej prawdy Des... nie wygladasz najlepiej, moze Jack powinien Ciebie zbadac - stwierdzila - jestes przemeczony, rozumiem, spedziles tu dlugie lata i jeszcze nie udalo Ci sie stad odplynac... -

- Prawdy dlaczego tu jesteś dlaczego to akurat ten samolot tu sie rozbił i dlaczego akurat na tej wyspie znalazłaś swoją miłość dlaczego nie popłyną ratunek jak już mina miesiąc , to jak -

- chcesz isc do innych tak? chcesz zginac? i czemu akurat ja mam isc z Toba - zapytala marszczac brwi

- Bo ty jesteś córką ich przywódcy - powiedział

- co??!?!? co Ty tez opowiadasz, moj ojciec nie zyje!!!!! zginal w wypadku!!! - wykrzyczala mu i ruszyla szybkim krokiem wzdluz plazy -

- Pytam się jeszcze raz jeśli mi nie wierzysz to chodź ze mna się przekonać nic nie tracisz wiec jak ? -powiedział