Obozowisko na południowej plaży [od 15/16 dnia]

Jack popatrzyl tylko na Jane i usiadl obok wzdychajac.
- Hey... Wygladam na przybitego,co? Zerwalem z Shannon... a raczej to ona ze mna..

Jane zaskoczona popatrzyła na Jacka.

-Dlaczego? -zapytała. -Jeśli nie chcesz o tym mówić to nie mów. -zreflektowała się, że mogło ta zabrzmieć co najmniej wścibsko.

Wiem kochana...wiem jak go wyślemy...włożymy list do jakiejś butelki wejdziemy na tamten klif - pokazał ręką - pomyślisz to życzenie jeszcze raz i rzucisz mocno przed siebie...może gdy mikołaj będzie na rybach dostrzeże butelkę, przeczyta i da Ci to czego będziesz chcieć - uśmiechnął się

- Ta cala sytuacja to jakis absurd... zostawilem ja w dzungli na pare minut, potem wracam jej nie ma. Po jakims czasie ona wraca i okazuje sie, ze byla u jakiegos faceta. Wiec prosze ja zeby mnie do niego zaprowawdzila, a ona na to, ze tego nie zrobi. Zarzucilem jej zdrade wiec ona biegnie do swojego kolesia. Potem wraca i widzi jak rozmawiam z Emily, wiec ivice versa... mysli, ze ja zdradzam a raczej probuje wybrnac z sytuacji. Idzie do swojego kolesia, ja ja przepraszam choc to nie moja wina i ona o tym doskonale wie... Wiec ide do Emily, caly wsciekly i wkurzony i zaczyna sie... Potem doszedlem do wniosku, ze to krok zranionego czlowieka i dalem sobie spokoj...

Jane zamyśliła się na dłuższą chwilę.

-Myślę, że powinniście odpocząć od siebie przez jakiś czas, poczekać aż opadną emocje, a potem iść gdzieś gdzie będziecie sami i wyjaśnić sobie wszystko. Wiesz, myślę, że Shannon, to tylko taka teoria, myślę, że ona się trochę w tym wszystkim pogubiła. Myślę, że kocha cię tak bardzo, że aż ją to przeraża. A gdy się boisz najlepszą taktyką jest atak. Sporo o tym wiem. -uśmiechnęła się pocieszająco.

-Naprawdę? -zapytała z dziecięcą radością w głosie i pocałowała Sawyera w policzek.

Jasne...tylko trzeba znaleźć kawałek papieru, coś do pisania i jakąś butelkę. Jeśli chcesz to możemy się zabrać do tego od razu - uśmiechnął się

-Super. -Lee pobiegła poszukać potrzebnych rzeczy.

Papier i kartkę znalazła w namiocie, a butelkę gdzieś za jednym z namiotów, miała nawet zakrętkę.

-Może być? -zapytała podekscytowana kładąc wszystko na piasku obok swojego tatusia.

Jasne mała - uśmiechnął się - No to ja się obrócę i nie będę patrzył co piszesz...potem jeśli będziesz chcieć to mi powiesz a teraz napisz swoje życzenie i wrzuć tą kartkę do butelki. - odwrócił się plecami do Lee

Lee rozłożyła kartkę na kolanach i zaczęła pisać:

Cytat:

Kochany Święty Mikołaju,

W tym roku chciałabym cię poprosić o braciszka lub siostrzyczkę. Nie wiem czy pamiętasz, ale jeszcze rok temu prosiłam o tatusia. Moje marzenie się już spełniło. Mam już tatusia. Nie wiem czy dzieki Tobie, ale i tak chcę powiedzieć: Dziękuję. I chciałbym jeszcze Cię prosić byśmy mogli wrócić do domu.

Leeloo Minai Weller

-Skończyłam. -powiedziała składając na pół kartkę i wkładając ją do butelki.

Ok a odczyta się - zażartował - no dobra teraz trzeba mocno zamknąć butelkę - zakręcił ją - no dobra to co? idziemy nad klif? - spytał

-Jasne, że tak. Chodziłam na zajęcia z kaligrafii. To chodźmy już. -Lee chwyciła Sawyera za rękę.

//klif

Angel szla przed siebie, gdy nagle uslyszala glos Vin'a ktory ją wołał. Odwrociła sie - tak ? -

Vin stanął blisko obok Angel
- Ja już tak nie mogę...nie mogę żyć w niepewności rozumiesz...nie chce bo to...bo nie dam rady...przepraszam - powiedział i pocałował Angel namiętnie

Angel odzwajemniła pocałunek ale krotko - wiec to znaczy ? - czekała na odpowiedz

Vin spojrzał lekko przestraszony w oczy Angel
- To znaczy że nie chcę...nie chcę Cię stracić...przez te ostatnie kilka dni stałaś się dla mnie bardzo ważna - powiedział trochę niepewnym głosem

- na taką odpowiedz liczyłam - Angel ucieszyła sie, odrazu przytulając Vin'a .

Vin mocno przytulił się do Angel
- Przepraszam że wykorzystałem twoje zaufanie do mnie...i że zraniłem twoje uczucia...wiem że to nie miało sensu..i wiem co traciłem - powiedział cicho

- juz wszystko dobrze, ważne ze teraz jesteś, i mam nadzieje ze taka sytuacja nie bedzie miała juz miejsca - odpowiedziała całując Vin'a

Vin odwzajemniał pocałunki i po dłuższej chwili oddalił się nieco od Angel
- Nie..to był błąd....zrozumiałem go i nie popełnie go 2 raz - powiedział patrząc jej w oczy

Angel usmiechneła sie - mam nadzieje - powiedziała puszczając mu oczko - inaczej dostaniesz klapsa - zaśmiała sie klepiąc Vin'a po pośladkach

Vin uśmiechnął się łapiąc za rękę Angel
- Ale chyba nie chcesz by straciły jędrność - zażartował uśmiechając się do niej

- Ależ skąd - powiedziała troskliwie - najwyżej troche Cie poobijam - zasmiala sie

Vin uśmiechnął się szerzej.
- Oj to miała być groźba czy obietnica? - spytał uśmiechając się zalotnie

- obietnica - usmiechneła sie - wiec uważaj -