Krzaki tuz przy plaży

Desmond pocałował Jamie w usta. Następnie ją przytulił.
- Stęskniłem się za Tobą - powiedział Desmond.

-Ja też... bardzo. Kocham Cię wiesz? -powiedziała i znowu się do niego przytuliła.

Gość

Jack odsunął się od pary i objal Shannon reka - Bardzo sie ciesze, ze Des wrocil. Pozniej z nim pogadam. Teraz musze zaniesc to drewno na plaze.

Shannon wtula sie w Jacka wzruszona scena Jamie i Desmonda, daje mu calusa - ok zostawmy ich teraz, Jamie sie napewno nim zajmie i da mu cos do jedzenia - podnosi z ziemi galezie, ktore poszukali z Jackiem i rusza na plaze.

//plaza//

Co sie wydarzyło na wyspie pod moją nieobecność - zapytał Desmond.

Desmond zauważywszy olewczy stosunek Jamie wobec Niego (dłubała w nosie) poszedł wykąpać się w oceanie.

Jamie zaniepokoił stan zdrowia psychicznego Desmonda. Uznała, że przyczyną urojeń mogły być leki, jakie podawali mu "Inni" dlatego postanowiła dać mu trochę spokoju. Poszła do obozowiska.

Ben szedł bardzo powoli w kierunku obozowiska. Patrzył w gwiazdy i czekał, aż wszyscy pochowają sie do namiotów

Matt i tom wychodzą na plażę. Stają za jakimiś krzaczorami i obserwują rozbitków. Matt szuka kogoś z raną

-Goodwin-szepnął i wskazał na mężczynę-Jego ramię.

- Goodwin - Matt syknął ze złością - Czy on nigdy nie może słuchać kogokolwiek? Chyba po coś zmieniliście to hasło - Patrzył na mężczyznę

-Trzeba go z tamtąd jakoś wywabić i sprowadzić do wioski-rozejrzał się po plaży, zbyt wiele osób by tam przejść-Hasło było też przed rozbitkami-sprostował.

- Chyba nie są aż tak głupi, by nas atakować. Wiedza, że mamy broń i tak dalej.. - Powiedział szybko i obserwował jak ta kobieta odchodzi od Goodwina. Czekał, aż mężczyzna, szanownie ruszy siedzenie z piasku

- Teraz, albo nigdy - Powiedział Matt, idąc przed siebie, w kierunku Goodwina. Bezszelestnie, jak zwykle nie zostawiając śladów

Matt przywlekł tu, pare metrów, Goodwina.
- Czy ty do cholery wiesz co robisz!? Nikt do odwołania miał nie opuszczać wioski - Mówił głośno. Nie był zdenerwowany. Był cholernie wkurzony - Wracamy, chyba, że chcesz mieć spotkanie 3-go stopnia z Isabel - Mówił oczywiście o domniemanej rozprawie sądowej

-A ktoś mnie raczył w ogóle o tym poinformować?- Goodwin się oburzył (po cichu oczywiście Very Happy

)

- A to, ze kod jest zmieniony ci nie wystarczy? - Zapytał ironicznie Matt

-Nie- odpowiedział Goodwin ironicznie.

- Złamałeś drzewo, postrzeliłeś się i romansujesz z Claire i tą schizą - Powiedział Matt wyrozumiale - Jak wiele jesteś w stanie jeszcze poświęcić, by trafić do 23??

-Za kogo ty się w ogóle masz?- zapytał go Goodwin z oburzeniem.

- Za kogoś, kto nie łamie nagminnie zasad - Powiedział Matt - Wracasz do wioski - To nie była prośba, to był wyraźnie postawiony rozkaz

-To brzmiało jak rozkaz?- Goodwin oburzył się kolejny raz- Nie jesteś osobą kompetentną do wydwania mia rozkazów!- krzykął Goodwin nie przejmując już się byciem cicho, było go słychać na całej plaży.

- Ty za to w ogóle nie jesteś kompetentną osobą. A ja działam z ramienia władzy. Tom może też nie jest kompetentny? - Zapytał ironicznie - Ruszaj się, wracamy... - Ponaglił go. Tom był za Goodwinem, a Matt powoli szedł, odwracając się - nie rób scen i nie odstawiaj przedszkola. Ruszaj się...

Goodwin włożył rękę do kieszeni i poszedł za Tomem.