FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Benjamin Linus Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Ben Linus
Szef Othersów
Szef Othersów


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 3837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Nie 9:44, 25 Lut 2007 Powrót do góry

Lata '70. Początek fundacji Hanso

Ben usiadł na fotelu. Bardzo się denerwował. Czegoś nie zrobiłem? Popełniłem jakiś błąd? Ciii... musze być spokojny. Czekał nerwowo przed drzwiami. Po chwili ktoś go poprosił do pokoju. Ben usiadł posłusznie i milczał.
- Benjamin, znamy się już tyle lat... musimy byc ze soba szczerzy. - powiedział jakiś mężczyżna.
- Oczywiście - wydusił z siebie Ben
- Ostatnio dużo pracujesz nad fundacją Hanso, ale tu nam się nie przydasz - powiedział spokojnie mężczyzna
Ben się zdenerwował Staram się przecież!. Wziął głęboki oddech i się troche rozluźnił
- Co zrobiłem źle? - spytał
- Nic. Właśnie dlatego tu jesteś.Nie potrzebujemy cię TU, musisz być bezpośrednio na miejscu.
- Na wyspie? - zdziwił się Ben - ale po co ja tam? Przecierz wszystkie badania przeprowadzam na miejscu...
- Mittelwerk znowu miesza, słyszałes o jego ostatnim wyskoku... Robimy nowy projekt. Na tej samej wyspie. - mówił spokojnie
- Tak słyszałem, nawet byłem tam, gdy [link widoczny dla zalogowanych] widzieli... Na czym ma polegać ten plan? - spytał już spokojny o swoją przyszłość
- Musimy ściągnąc tam ludzi. Szczepionka CR_4-81516-23_42 jest już gotowa. Teraz musimy ją przetestować , jak sprawdza się w warunkach, gdzie choroba już panuje. - odparł mężczyna, podając Benjminowi teczke
Czy koniecznie musicie ja testować na mnie!? Ben otwarł drżącymi rękami teczke i zaczął czytać szeregi liter i cyfr - i to napewno tek wyglądało? Tak działa ten wirus? To wyglada jak opis wirusa ebola. To nie to samo? - zaczął pytać
- Przy tym wiele dłużej się cierpi - ironicznie uśmiechnął sie Lawrence
Ale pocieszenie - co ile trzeba wstrzykiwać szczepionke? - pytał dalej Benjamin
- Szczegóły powie ci - urwał Peck - Kto jest na miejscu Mittelwerka?
- Nie wiem... - zaczął przeszukiewać teczke - To nie ze wzgledu na moje osiągnięcia, prawda? To ze względu na Jacoba... - powiedział przywrócony do rzeczywistości Ben - Tu jest napisane, ze to on wnosił o przeniesienie mnie na to stanowisko
- On tez - powiedział mężczyzna - Tyle, co chciałem ci przekazać. Wyjeżdżasz na dwa tygodnie
- Żegnaj - powiedział Ben i opuścił gabinet. Starał się opanować. Zamknął drzwi i jeszcze raz popatrzył na tabliczke "Lawrence Peck - dyrektor" i odszedł

C.D. być może N.

Ps. Za wenę dziękuje Goodwinowi


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ben Linus
Szef Othersów
Szef Othersów


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 3837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Nie 19:08, 25 Lut 2007 Powrót do góry

Kilka godzin później

Ben wszedł do sklepiku na rogu
- To co zwykle ? - zapytała starsza pani
- Nie, dziś coś wyjątkowego - powiedział Ben i wymusił na sobie uśmiech - Pudełko czekoladek
- Urodzinki panienki Melody? - zapytała, podając mu czekoladki
- Coś w tym stylu - zapłacił ben i wyszedł

***
Po chwili, w mieszkaniu, w jakimś wysokim wieżowcu. Gdzieś na świecie

Ben cicho wszedł do mieszkania. Urocza blondyneczka, ze słuchawkami na uszach siedziała na sofie i śpiewała z zamkniętymi oczami. Ben usiadł obok i uśmiechnięty wpatrywał się w nią. Po chwili jej śpiew umilkł. Otworzyła oczy, zdjęła słuchawki i rzuciła mu się na szyje
- Cześć Benny! - powiedziała radośnie
- Cześć Melody - uśmiechnął się do niej - to dla ciebie - dał jej czekoladki
- Mmm... jak ja mam się potem mieścić w te stroje - roześmiała się - co to za okazja? Ja nie mam pamięci do dat... Moje urodziny? - powiedziała, łapiąc za kalendarz - Aż takiej sklerozy chyba nie mam, moje urodziny są zimą, a nie latem - popatrzyła na niego badawczo - Twoje?
- Awansowali mnie - powiedział zasmucony
- Żartujesz?! Poważnie?? - Rzuciła mu się znowu na szyje - Jak ja się cieszę... zawsze się tak o to starałeś... - pocałowała go. On odwzajemnił pocałunek, ale potem lekko ją odepchnął
- Mi, ale oni... ja będę pracował... daleko stad - zasmucił się
- Pojadę z tobą, nawet na biegun - roześmiała się
- Melly, to nie jest śmieszne... - powiedział poważnie - To jest naprawdę daleko, nie mogę cię tam zabrać, to jest siedziba badań fundacji
- Musze z tobą pojechać... Kiedy wyjeżdżasz? Na ile? - dopytywała się.
Zachowywała się przy nim trochę jak nastolatka. Nie była wiele starsza, miała w końcu tylko 24 lata.
- Wyjeżdżam za dwa tygodnie. Nie wiem na ile... być może nawet na zawsze - przytulił ją.
Ona rozpłakała się powtarzała ciągle "Nie możesz... nie pozwolę ci... nie możesz... nie zostawię cię... nigdzie beze mnie nie pojedziesz" Po chwili usnęła
Na szczęście zobaczę twoją premierę - pomyślał Ben i pogładził ja po włosach

Prawie dwa tygodnie później. Wielki teatr. Mnóstwo gości. Nad wejściem wielki napis ""Romeo i Julia" - premiera"

- "Smutniejszej bowiem los jeszcze nie zdarzył
jak ta historia Romea i Julii" - powiedział jakiś człowiek na scenie. Kurtyna opadła, Ludzie zaczęli bić brawo na stojąco. Ben szybko wymknął się za kulisy
- Byłaś świetna moja Juliet - uścisnął i pocałował dziewczynę - Melly, byłaś naprawdę świetna
- Dziękuję Benny - dziewczyna się uśmiechała - Ale musimy się pospieszyć, za półgodziny mam recital - powiedział, po czym poszła do przebieralni

Pół godziny później. Recital Melody Stewards

- "Myślałam wtedy, że nie ma na co czekać
Czas szybko mija, a życie jedno jest
To nie był łatwy gest, mówili, że uciekam
Z biletem w dłoni, w jedną stronę rejs" - śpiewała Melody, patrząc cały czas na Bena. Myślała teraz tylko o nim. Za kilka dni go przy niej nie będzie...

Następnego dnia. Mieszkanie Bena i Melody

Ben cicho wszedł do pokoju. Jego kochana niebieskooka znowu zatracała się w muzyce. On cicho położył kartkę na stosiku jej płyt,
"Żegnaj kochanie. To już dziś. Kiedyś jeszcze się spotkamy"
Wziął w ręce torbę i wyszedł. Na zawsze.

C.D być może N.

Dedykuje wszystkim zakochanym na naszej wyspie. Zwłaszcza Juliet...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ben Linus
Szef Othersów
Szef Othersów


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 3837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Pią 21:52, 02 Mar 2007 Powrót do góry

Kilka godzin później. Główna siedziba Dharmy - TopSecret

Ben wyszedł z łodzi. Miał dużo energi, ale wogóle nie miał motywacji. Wyszedł na brzeg jakiejś bezludnej wyspy.
Więc to tu, to wszystko się dzieje... - myślał, idąc z Jakimś człowiekiem
- A tu bedziesz mieszkał, tam wypływa się na mniejszą wyspe, gdzie bedziesz przeprowadzał badania... - tłumaczył człowiek
- Yyy... zaraz, zaraz... Dlaczego mój dom ma być tak wysunięty od reszty? - spytał spostrzegawczo
- Bo to ty tu bedziesz dowodził Ben - uśmiechnął się człowiek i zaczął tłumaczyć dalej - A tam, po lewej jest...
Nie mówił za długo. Ben znów mu przerwał - Przepraszam, że co? Rządził? - spytał z niedowierzaniem
- Tak Ben, rządził, kilkunastoma osobami, góra kilkudziesięcioma - uśmiechał się towarzysz
- Ale ja... nie potrafie... Nie jestem w tym dobry... - powiedział Ben już aprawde zdenerwowany i wystraszony - nie poradze sobie
- Poradzisz sobie, spokojnie... tam byłeś przecież na dość wysokim stanowisku, kierowałeś działem badań...
Ben patrzył na niego z niedowierzaniem
Jak można być tak obojętnym?
- Adam, ludzie to nie szereg cyferek...

C.D być może N.
Dla wszystkich othersów. Colle zwłaszcza...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ben Linus dnia Nie 13:13, 04 Mar 2007, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Ben Linus
Szef Othersów
Szef Othersów


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 3837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Pią 22:07, 02 Mar 2007 Powrót do góry

Wyspa. Najprawdopodobniej 1988r. Dwa lata po upadku inicjatywy
- BEN!! - Murzynka wparowała do Hydry - Ta wariatka wszystkich zabiła!
- Co sie stało, Bea? Mówisz o tych ludziach ze statku? - powiedział, podnoszac się ostrożnie znad różnych sprzetów labolatoryjnych
- Tak. Ta kobieta w ciąży. Urodziła! Ale ona... zabiła wszystkich innychludzi - mówiła murzynka lekko przestraszona - A jak zabije dziecko?
- Ile wam zajmie dotarcie tam? Z odwróceniem jej uwagi... - powiedział spokojnie, cały czas zerkając na miroskop
- Za trzy godziny powinniśmy wrócić - powiedziała kobieta, już bardziej spokojnie - Ale co?
- Ile zbiera się ekipa?
- Jakieś pół godziny...
- To ruszajcie... Powinniście być tu przed zachodem słońca. - powiedział i znów usiadł do swoich badań
- Jasne, szefie! - uśmiechnięta, lecz lekko poddenerwowana wybiegła z pokoju, przy okazji zwalając kilka próbek Bena
Ach... i znowu musze to zaczynać od poczatku - pomyslał, zbierając szkiełka z podłogi

C.D być może N.
Dedykuje mojej córeczce - Alex Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ben Linus dnia Nie 11:23, 04 Mar 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Ben Linus
Szef Othersów
Szef Othersów


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 3837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Nie 11:22, 04 Mar 2007 Powrót do góry

Kilka chwil później

- Ben, Ryan nie może iść! Kogo mam zabrać - murzynka wpadła do hydry
- Ide z wami... - powiedział Ben, wstając
- Ale szefie... - zdziwiła się Bea - Ty? A nie masz dokończyc tych badań?
- Już posprzątałem... - uśmiechnął się - Zaczne po powrocie... - powiedział Wychodząc. Kobieta poszła za nim. Szli w 5 osób w ciszy przez dzungle.
- Najpierw wy 2 idźcie na plaże i rozpalcie ogień. Ważne, by był z tego duży, czarny dym - powiedział cicho Ben i rozejżał się - To gdzieś tu... Ciii... słychać płacz dziecka... - powiedział, skręcając w lewo.
Kiedy tylko zobaczyli dym, staneli. Widzieli, jak kobieta idzie w strone dymu. Chciała zobaczyć co go powoduje? Nieważne. Ben podszedł do dziecka, wziął dziewczynke na rece i odszedł. Ekipa poszła zatrzymać kobiete. Ben słyszał tylko krzyki. 'Zostawcie moje dziecko! Zostawcie Alex! Alex!!"
Więc tak masz na imie aniołku - pomyślał, patrząc na niemowle - Nie bede zmieniał Woli matki...
- Z nami bedzie jej lepiej - zawołał w głąb dżungli i odszedł...

C.D być może N.
Dedykuje Alex - mojemu aniołkowi


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ben Linus
Szef Othersów
Szef Othersów


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 3837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Czw 18:41, 29 Mar 2007 Powrót do góry

Cztery lata później

Cole weszła do domu Bena jak zwykle nie proszona i jak zwykle nie w porę. A może jednak?
Ben własnie usiłował upilnować Alex i coś ugotować. Dziewczynka siedziała przy stoliku i ciekawska bawiła się czym popadnie. Tak, noże, paralizatory i zapałki też są dobrą zabaweczką, tylko czemu tatuś jej ciągle zabiera?
- Cześć - mrukneła Cole i usiadła obok Alex
- Cześć - uśmiechnął się Ben i co chwile patrzył na Alex - Alex, oddaj mi to! Nudzi ci się - powiedział, wyrywając dzieczynce z rąk paczke zapałek - Nie możesz się bawić zapałkami - powiedział jej spokojnie i odłożył zapałki na najwyższą półkę. Szybko odwrócił się do kuchenki i uratował danie od spalenia się. Cole obserwowała to coraz barziej rozbawiona. Poprawiało jej to nastój.
- Napijesz się czegoś Colleen? - zapytał bardzo zajęty mężczyzna
- Nie, dzięki... Albo sama sobie naleje - powiedziała, sięgając do barku po koniak i kieliszek
- Jasne - mruknął, usiłując nałożyć jedzenie Alex i jednocześnie usiłując opanować to wszystko.
Kiedy Alex już w spokoju Jadła, a Ben sprzątał Cole usiadła spokojnie obok dziewczynki.
- Rozkoszna z was rodzinka - powiedziała, powstrzymując się od śmiechu

C.D być może N.
Dedykuje Alex i Colleen - Najważniejszym kobietom w życiu Bena


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ben Linus
Szef Othersów
Szef Othersów


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 3837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Sob 7:45, 28 Kwi 2007 Powrót do góry

Styczeń 2003 "Amanda cz1."

Ben totalnie zdołowany wrócił do domu. Te badania chyba nie mają sensu... Każda kobieta umiera. Sabrine też umarła. Przecież mogła tyle zrobić dla fundacji. A ona chciała zrobić akurat to. Zajść w ciąże. Dlaczego? Nigdy nie mógł tego pojąć. Dlaczego te wszystkie kobiety umierają? Co się dzieje? Dlaczego to się dzieje? Jak temu zapobiec? Nie wiedział. Po kolejnym pogrzebie, już chyba 8 się załamał. Nie mogli nic zrobić. Nie potrafili.
Usiadł na przystani i patrzył w horyzont. Chciał mieć możliwość opuszczenia wyspy, ale wiedział, ze to się nie uda. Nie może ich zostawić. Nie może zostawić badań. Nie może zostawić tej cholernej wyspy...
Nagle ktoś się odezwał z krótkofalówki
- Szefie, gdzie jesteś? - Zapytał Ethan
- Siedze na przystani. Jakim cudem, ty... Wracacie?- Zapytał Ben, udając zadowolenie
- Już się wynurzamy, a ty gdzie... - Urwał - Ben, wiej! - Skojażył, że sygnał był troche za mocny, jak na odległość do wioski, czy hydry. Ben szybko wstał i odszedł kilka kroków w kiernku brzegu. Miejsce, w którym przed chwilą siedział, zalała fala. Łódź podwodna się wynużyła. Po chwili wyszedł z niej Ethan
- Ben. Czy ty chciałeś prysznic? Co cię napadło, żeby tam siadać?
- Sabrine nieżyje... - Powiedział Ben - Taaak. Nie udało się. Kolejny raz. Juz zaczynam wątpić w sens tych badań. - Powiedział - Kogo sprowadziłeś? - Zapytał
- Amanda Borette. Ta, której nie chciałeś zatwierdzić. Dlaczego? - Ethan oparł się o latarnie i patrzył z zaciekawieniem na szefa
- Ma niepewną przeszłość... Jakby była tu na sfałszowanych papierach... Nie podoba mi się to - Powiedział Ben i patrzył na piękną kobiete. Około trzydziestu lat, długie, ciemne włosy i niebieskie oczy. Tak przenikliwe... Tak znajome(?). Uśmiechnął się do niej, przedstawił się i zaprowadził ją do wioski... Tylko czemu Przez całą droge wydawała mu się jakoś dziwnie znajoma?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ben Linus
Szef Othersów
Szef Othersów


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 3837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Sob 21:08, 28 Kwi 2007 Powrót do góry

Styczeń 2003 "Amanda cz.2"

- Przepraszam, Amando... Czy my się wcześniej nie spotkaliśmy? - Powiedział Ben, gdy tyko zostali sami. Amanda rzuciła mu się na szyje i rozpłakała się. Ben, zdziwiony reakcją kobiety starał się nie wyglądać głupio
- Been. Ja wiem, nie widzieliśmy się od lat, ale jak mogłeś o mnie zapomnieć? - Mówiła przez łzy. Przestała go dusić i popatrzyła mu w oczy - To ja, Emily - Powiedziała wybuchając głośnym płaczem. Ben był tak zszokowany, ze zdołał ją jedynie uścisnąć
- Co ty tu robisz, Emi? Ja cię ostatnio widziałem jak miałaś... może dziesięć lat... O Boże, co ty robiłaś przez ten czas? - Rozpłakał się. Ale to były łzy szczęścia - Jak się tu dostałaś?
- Znalazłam papiery tej fundacji i za wszelką cenę chciałam ty trafić. Skończyłam studia w odpowiednim kierunku, pracowałam tam ciężko... Sam wiesz jak tam było, braciszku. Ale Udało mi się!! - Krzyknęła - Już cię nie wypuszczę. Nigdzie!! Ach... I powiedziałam Melody, że do ciebie jadę. Ale ona już straciła nadzieje... Już zapomniała - Powiedziała, grzebiąc w torebce niezdarnie. Wyciągnęła z niej zdjęcie jakiejś kobiety z mężem i córką.
- To ona? - Powiedział zdziwiony Ben - Dość szybko zapomniała... Skoro ma córkę... - urwał, bo zobaczył straszne zakłopotanie na twarzy siostry
- To jest twoje dziecko, Ben. Zostawiłeś ją, kiedy była w ciąży. Ona sama tego wtedy nie wiedziała, ale tak wyszło... To zdjęcie jest sprzed kilku lat - Przytuliła się do Bena - Braciszku, cały czas chciałam, żebyś się dowiedział. Dlatego tu jestem - Przestała płakać. Ben siedział oniemiały. nie wiedział co powiedzieć. Właśnie spotkał swoją siostrę. Swoją ukochaną siostrzyczkę... I dowiedział się tego. To było takie nierealne. Takie odległe
- Jak ona ma na imię? - Zapytał. Nie wiedział co powiedzieć.
- Shannon. Nic o tobie nie wie. Melody spaliła zdjęcia, listy... wszystko. Zostawiła tylko ten pożegnalny. - Emily urwała, bo do pokoju wszedł Tom
- Co tu się dzieje? Ben, ty... płaczesz?- Tom był zdezorientowany - Przepraszam, ze przeszkodziłem... - Powiedział szybko i wyszedł, zostawiając rodzeństwo samo.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ben Linus dnia Pon 14:04, 30 Kwi 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Ben Linus
Szef Othersów
Szef Othersów


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 3837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Nie 8:45, 29 Kwi 2007 Powrót do góry

Marzec 2003r. "Amanda cz.3"

- Ben, Musze ci coś powiedzieć - Rozpromieniona Amanda wparowała do centrum monitoringu
- Ja tobie musze powiedzieć coś ważnego - Ben uśmiechnął się blado ale to o czym chciał jej powiedziec, nie było śmieszne - Wiem, ze jesteś z Ethanem... nie, nie mam nic przeciwko - dodał, patrząc na jej mine - Ale musze ci coś powiedzieć. Na tej wyspie... Panują inne warunki. To może być dla ciebie trudne do zrozumienia, ale każda kobieta w ciąży na tej wyspie... umiera. To właśnie Badamy - Powiedział patrząc jak wyraz twarzy Emily zmienia się z ironicznego na przerażony - Po to tu właśnie jesteśmy. Chce, żebyś pomogła Juliet nad opracowywaniem serum. Jesteś świetnym chemikiem i... - urwał, bo Emil się rozpłakała - Co się stało? - Długo ją uspokajał, a potem zapytał - Co ty mi chciałaś powiedzieć? - Pomyślał, że to ma jakiś związek z tym, co jej powiedział
- To, że jestem w ciąży! Czyli... umrę - Wtuliła się w brata i znów wybuchnęła płaczem. . .

Ps. Błędy poprawie, jak się obudze Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ben Linus
Szef Othersów
Szef Othersów


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 3837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Pią 8:42, 04 Maj 2007 Powrót do góry

Sierpień 2003r. "Amanda cz.4"

Ben zdołowany wrócił z pogrzebu. Przecież tak się starał. Wszysy się starali...
Amanda umarła. A on nie mógł nawet zapłakać, bo wydałoby się, że to jego siostra... Szybko poszedł do domu
- Cześć Alex, Cześc Novi - Powiedział od progu i poszedł do siebie. Chwile później śliczna Brunetka już stała w drzwiach
- Żyjesz? - Zapytała. Była strasznie zdołowana. Jako jedyna wiedziała chyba, ze Amanda to była siostra Bena
Ben podniósł wzrok. Był wykończony. Marzył by po prostu zasnąć... odpocząć. Od wyspy. Od tego wszystkiego... - Novi... Ona nie żyje. Nie żyje... - Powtarzał lekko otempiale. Novalis usiadła obok niego i póbowała go pocieszyć. To był chyba ich ostatni wspólny dzień. Jutro wróci do domu. Do normalnego świata...
***
Dzień później

Novalis stała na przystani. Sama. Czekając na Ethana. On też był podłamany. W końcu Amanda miała urodzić jego dziecko... Tak chciała zobaczyć jeszcze Bena, czy Alex... Ale było za późno. Dziś wraca do domu. Nie będzie już ich słoneczkiem. Te czasy dawno minęły... Teraz będzie dziedziczką fortuny Quentienn'ów.
Dziś opuszcza ich na zawsze. I już nigdy nie spotka kogoś takiego. Takich miłych, cudownych ludzi. Tych, którzy ją wychowali.
Będzie tęsknić i niegny nie zapomni tych piętnastu lat...
Bez pożegnania, bo "Tak bedzie dla niej lepiej".
Kiedy Ethan przyszedł, wsiadła do łodzi i zarzyła proszki, by nic nie pamiętać. By nic nie czuć. Choć przez chwilę...
By powrócić we śnie do 'normalnego życia'
Tylko czym jest to 'normalne życie'??


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ben Linus
Szef Othersów
Szef Othersów


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 3837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Sob 12:36, 19 Maj 2007 Powrót do góry

22 Grudnia 1986. Utopia


Image

Ben przechadzał się wioską. Spokojnie, bez pośpiechu.
- Pomoge ci Adam! - zawołał do mężczyzny, który dźwigał coś do vana dharmy i pomógł mu - Pojade z tobą, do Perły - zaproponował i wsiadł do wozu, na miejsce pasażera.

Image

- Jak tu pięknie. Nieważne ile się tu mieszka, zawsze mało tego krajobrazu - westchnął Adam - Co się stało, Ben? Zwykle gadasz jak najęty... - mruknął
- Mam dziś urodziny, wiesz? Jak zwykle wszyscy zapomnieli - uśmiech nie schodził mu z twarzy
- Wszystkiego najlepszego - Adam zatrzymał samochód na jakiejś górce - Za rok będę pamiętał - powiedział
- To raczej ci się nie uda - Ben popatrzył na niego ze współczuciem - Wiesz co było najgorsze? Wysłuchiwać tych twoich rad... Docinków... Ale na szczęście już jutro tego nie będzie - Wyjął z torby trujący gaz założył maskę gazowa i wyciągnął zawleczkę. Patrzył na to jak jego 'przyjaciel' się dusił, aż wreszcie umarł. Ben wysiadł z wozu i nadal w masce gazowej poszedł do wioski. Zastał tam kilkadziesiąt ciał. Swoich przyjaciół, wrogów i ludzi prawie mu obcych. Wszystkich łączyło jedno. Byli członkami The Dharma Initiative. Byli tu w imię dobra i pokoju na świecie, a walczyli z ludźmi, którzy mieszkali na tej wyspie od zawsze...

Image

Po chwili Richard i klika osób wyszło zza domków
- Dziękuje Ben - Powiedział Richard, kiedy Ben zdejmował maskę gazową - Mamy... przynieść jego ciało? - zapytał
- Nie - powiedział Ben z zacięciem
Nie jest wart nawet godnego pochówku - pomyślał, obserwując odchodzących ludzi...
Image


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ben Linus
Szef Othersów
Szef Othersów


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 3837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Śro 15:03, 23 Maj 2007 Powrót do góry

Koniec lat '60. Okolice Bostonu "Kujon cz. 1"

Zielonooki, chudy chłopak w okularach szedł powoli korytarzem szkolnym. Podszedł do szafki, otworzył ją, poprawił grzywkę, okulary, po czym odłożył książki do szafki. W tej samej chwili Knox pchnął go na szafkę
- Cześć Kujonie - Zaśmiał się i poszedł dalej. Ben ponownie poprawił zsuwające się okulary i zamknął książki na klucz.
Knox, chichocząc podszedł powoli pod drzwi klasy
- Uwaga, uwaga nadchodzi profesorek - powiedział zadowolony, wchodząc do klasy. Pojedyncze rozmowy zamieniły się w głośny śmiech
- Cześć profesorku - Krzyknął Michael, kiedy tylko Ben wszedł do klasy. Pośród krzyków, szeptów i gwizdów, przeszedł przez klasę, do swojej ławki na samym końcu. Gwizdy i szepty nie ustawały. Dopiero, gdy do klasy wszedł profesor McArchend, klasa zamilkła...

Zostało piętnaście minut do dzwonka. Piętnaście minut wytchnienia.
Jakaś papierowa kulka trafiła Bena w tył głowy
"Hej Profesorku! Za kilka dni do bluszczu*, taaak?"
Ben zdenerwował się, ale nie dał tego po sobie poznać. Zmiął kartke i w tej samej chwili usłyszał
- Linus! Czym się bawisz!? Do odpowiedzi!
Klasa parsknęła śmiechem, a młody chłopak niechętnie wstał i podszedł do katedry profesora. Popatrzył na nauczyciela pytającym wzrokiem i pomyślał o tym, by zadzwonił dzwonek. Ale i tak nic mu nie grozi. Za dużo wie. Za wiele rozumie. Jest bardziej zainteresowany biologią niż cała klasa i nauczyciel razem wzięci.
- Powiedz mi co wiesz... - Spojrzenia Bena i profesora spotkały się. Ben, niepozorny, ale pełen tryumfu patrzył na profesora, a w myślach błagał, by coś sie stało. Cokolwiek...
- Piątka, siadaj - powiedział profesor, nie zadając żadnych pytań. Ben, skołowany wziął zeszyt i poszedł do ławki.
- Te, bluszczyk! Kujonie... - parsknął śmiechem brunecik
- Knox! Tego za wiele! Do odpowiedzi! - Krzyknął starszy człowiek aż katedry. Brunet podszedł, pełen dumy i tryumfu, ale w środku wystraszony
- Słucham, panie McArchend - wyszczerzył się przystojniak
- Wytłumacz nam ostatnią lekcje - powiedział spokojnie George McArchend. Ubrany był w nauczycielską togę, a na jego siwych włosach spoczywał spokojnie nauczycielski kapelusik z kwadratowym rondem.
Uczeń nieco sie zmieszał. Ale już po chwili dumny odpowiedział
- Myślę, że pan wytłumaczył nam to najlepiej na świecie - Promieniał dumą
- Siadaj, pała - odparł nauczyciel posyłając mu promienny uśmiech. Po chwili zadzwonił dzwonek. Wśród głośnych rozmów i szelestu kratek nauczyciel wstał z katedry i podszedł do przewodniczącego klasy
- A ty, Knox lepiej bierz przykład z pana Linusa. Poproś Poproś go o pomoc, bo widzę, że jakoś ci nie idzie - usmiechał się
- Taaa... Kujon roku - prychnął Knox
- Nie tylko - Nauczyciel popatrzył w kierunku Bena, który naprzeciwko drzwi,, na korytarzu właśnie pomagał jakiejś młodszej dziewczynie w trygonometrii
- Melody!? - Brunet nie wierzył w to co widział. Jego dziewczyna zadawała się z jego wrogiem... Knox szybko spakował się i wyszedł z klasy
- Cześć Melody - Uśmiechnął się czarująco do dziewczyny
- Ehhh... zaraz wracam - Kobieta posłała Benowi słodki uśmiech i poszła kilka kroków dalej - Czego chcesz Knox? - warknęła
Ehm... nic wielkiego - Brunet chciał ją pocałować, ale ona się odsunęła
- Daruj sobie, z na,mi koniec - powiedziała i odeszła w kierunku Bena
- O nie... to z nim jest koniec - powiedział do siebie Knox

Image
_________________________________
* Bluszcz - Nawiązanie do Ivy Leauge (Liga Bluszczowa) towarzyszenie ośmiu elitarnych uniwersytetów amerykańskich znajdujących się w północnowschodniej części USA. Używa się też angielskiego określenia "The Ancient Eight" (Stara Ósemka). Nazwa pochodzi od bluszczu typowego dla starych budynków.
źródło - [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ben Linus
Szef Othersów
Szef Othersów


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 3837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Czw 17:15, 24 Maj 2007 Powrót do góry

Kujon, cz.2

- Już jestem, Ben - uśmiechnęła sie Melody, siadając obok. Spojrzała na zdenerwowanego Knox'a - Może dziś u mnie? - zapytała - o której masz czas?
- Siedemnasta ci odpowiada? - zapytał Ben
- Jasne. To do zobaczenia - Zamyśliła się na chwilę. Potem pocałowała go w policzek i poszła do wyjścia.
Ben uśmiechnął się do siebie, ale jego szczęście nie trwało długo. Bo kilka chwil później, obok chłopaka, zjawił się znajomy mu brunecik
- Cześć , kujonie. Też mogę załatwić sobie lekcje? - zapytał prowokująco
- Zapisy do przedszkola są w poniedziałki, a dziś jest czwartek - wyszczerzył się Ben i zamknął książkę, którą zostawiła Melody
- Pozwól, ze to ja zaniosę to mojej dziewczynie - wyrwał mu podręcznik. Uśmiechnął się z dumą i odwrócił na pięcie. Już miał odejść, kiedy usłyszał, że Ben na niego zagwizdał. Odwrócił się i oberwał lewym sierpowym, przez co padł jak długi.
- Przepraszam, Knox - Powiedział Ben, do nieprzytomnego chłopaka i odebrał mu książkę, po czym odszedł pustym korytarzem

**********
- Cześć, Ben - Melody odgarnęła swoje złote loczki i wpuściła go do środka
- Ślicznie wyglądasz - Odparł widocznie oczarowany i wszedł do środka. Poszedł za nią do jej pokoju i usiadł na wskazanym miejscu. Wcale nie chciało mu się omawiać tej trygonometrii. Był zachwycony Melody. Ona usiadła tuż obok niego. Uśmiechnęła się i powiedziała z przejęciem
- Dziękuje za pomoc - rzuciła mu się na szyję - Zdałam !! - pocałowała go w policzek
- Nawet nie wiesz jak się cieszę - uśmiechnął się Ben
Trygonometrii mówimy NIE!!
- Więc warto to świętować - Melody wstała i wyszła, a po chwili wróciła z winem i kieliszkami. Nalała im wina i podała mu kieliszek. Uśmiechnęła się czarująco
- To wypijmy zdrowie najmądrzejszej i najpiękniejszej dziewczyny w naszej szkole i nie tylko - powiedział Ben, posyłając jej promienny uśmiech. Delikatnie stuknęli się kieliszkami. Kilkanaście minut później obojgu nieco rozwiązał się język. Melly przysunęła się do Bena i szepnęła, lekko chichocząc
- Rzuciłam Knox'a. wiesz, on jest beznadziejny 0 pogładziła chłopaka po policzku - Uświadomiłeś mi to - Była bardzo rozluźniona. n też.
- Jesteś najlepszą dziewczyną w szkole - szepnął jej na ucho, odgarniając jej wiecznie spadające loczki - Zasługujesz na kogoś lepszego niż Knox - pocałował ją. Melly odwzajemniła pocałunek, a po chwili patrzyła mu w oczy jak zahipnotyzowana
- Na ciebie? - zapytała półgłosem
- Chociażby - Był bardziej pewny siebie niż kiedykolwiek - On już nie będzie nam przeszkadzał... już nie - pocałował ją ponownie

**********

Następnego dnia, Ben jak zwykle niepozorny, szary uczeń, o nieco ponad przeciętnej inteligencji siedział w ostatniej ławce. Knox nie przyszedł do szkoły. Podobno jest chory. Znaleziono biedaczka przed klasą z krwawiącym noseczkiem...
Nauczyciel prowadził wykład o mutacjach genów - ulubiony temat Bena - Ale Ben nie myślał o lekcji. Myślał jedynie o słodkiej blondyneczce z kilka lat młodszej klasy, z którą spędził wczoraj upojną noc...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ben Linus dnia Śro 7:22, 20 Cze 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Ben Linus
Szef Othersów
Szef Othersów


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 3837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Pon 15:07, 28 Maj 2007 Powrót do góry

Kujon, cz.3

Nauczyciel podszedł do chłopaka pod koniec lekcji
- Czemu nie uważałeś? - zapytał w prost
- Źle się czuję... - skłamał pospiesznie chłopak
- Zdrowiej szybko - powiedział profesor - Bo już nikt mnie prócz ciebie nie słucha - dodał w myślach i wyszedł. Ben wyszedł zaraz za mężczyzną.
Po chwili był już na błoniach za szkołą. Zdziwił go widok Knox'a, który stał na rogu i wyraźnie na niego czekał.
- Jak nosek? - Zapytał Ben, widząc plaster na nosie chłopaka
- Świetnie - prychnął brunet, a zza rogu wyszło kilku jego kolegów. Okrążyli Bena. Wszyscy już rozeszli się do domu, więc nikt ich nie zobaczy. Ben, wiedząc, ze tak i siak nie ma szans, postanowił iść po krawędzi
- Melody wie, jak dobierać facetów. Nie dziwie się więc, że z tobą nie była... -Uśmiechnął się i po chwili poczuł mocny cios w głowę. Osunął się na trawę. Przyjaciele bruneta zaczęli go kopać i bić. nie miał szans.
W tej samej chwili, Melly Stewards wyszła se szkoły. Jej uwagę przykuły rozbite okulary, leżące na trawię. Podniosła je a kawałek dalej zobaczyła bójkę. Poszła stanowczym krokiem i krzyknęła na Knox'a
- Cześć, palancie - wyszczerzyła się, a jego ekipa, szybko się rozeszła. Melly uderzyła go w twarz i podbiegła do Bena
- Benny... Kochanie...ocknij się... - jęknęła. Miała ochotę zabić tego, kto go tak pobił. Widząc jego otwierające się zielone oczy rozpłakała się. Ben, ledwo przytomny, uśmiechnął się. Dotknął nieśmiało jej policzka
- Nic... nic mi n-nie j-jest - wyjąkał, w trudem siadając. Melody pomogła mu a potem wstała i podeszła do bruneta. Uderzyła go ponownie, tym razem mocniej i popatrzyła na niego z politowaniem.
- To dopiero początek - syknął chłopak i odszedł.
Melody otarła zakrwawioną twarz Bena i pocałowała go w policzek
- Mój dzielny chłopczyk - uśmiechnęła się lekko
- Moja bohaterka - Ben powoli wstał
- Powinna obejrzeć cię pielęgniarka - powiedziała stanowczo dziewczyna
- Przeżyję. Najwyżej jutro zrobię sobie wolne - powiedział Ben beztrosko. Lekko się zachwiał - odprowadzisz mnie? - zapytał ze swoim słodkim uśmieszkiem.
- Jasne. Dasz radę iść? - zapytała troskliwie Melody
- Dostałem w twarz, nie w nogi - odparł Ben i oboje poszli przez zarośnięte błonia szkoły, w kierunku jego domu.
***
- Przepraszam, że musiałaś brać w tym wszystkim udział... - powiedział Ben, gładząc czule jej delikatne policzki
- Przestań - Dziewczyna wtuliła się w niego - Ten idiota da ci spokój... już ja go przekonam - powiedziała stanowczo
- A co masz zamiar zrobić? - Ben był wyraźnie zaskoczony
- Wydam go - uśmiechnęła się szatańsko Melly
- Nie, nie... - Ben wyraźnie się zmieszał. Nie chciał by sie wydało, że to on zaczął - On już się pobawił... ma już dość
Melly wolała się nie wtrącać. Rozejrzała się po jego niewielkim mieszkaniu. Wszystko było w idealnym, niemal pedantycznym porządku
- Mieszkasz sam? - zapytała
- Tak. Nie mam nikogo, z kim mógłbym mieszkać - mruknął Ben
- A twoi rodzice... - urwała
- Tak, nie żyją. Ale gdyby ojciec żył, nie poznałbym i nie pokochałbym ciebie - starał się zmienić temat. Pochylił się nad nią i pocałował ją.
- Kochany jesteś... - Melody wtuliła się w niego mocniej, a po jej policzku spłynęła malutka łza szczęścia...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
 
 
Regulamin