Okolice bunkra [od 9 dnia]

Walt i Vincent zmierzają na plażę

Plaża

Desmond dobiegł do znajomego mu już fragmentu wyspy. Rozejrzał się, następnie pobiegł w kierunku plaży.

plaża - południe

Jane szybkim krokiem zmierza do bunkra. Jest tak wściekła, że gdyby ktoś jej stanął na drodze i chciał przeszkodzić to niewiele by z niego zostało.

Sawyer szedł po dżungli rozglądając się. Szukał Jane. Zaczął błąkać się po dżungli w jej poszukiwaniu.

Sawyer po długich poszukiwaniach poszedł w do bunkru. Jego mina pokazywała lekki strach...szybkim krokiem poszedł do bunkru...

//bunkier

Ben szedł szybko przez dżungle. Mieszały się w nim wszystkie uczucia... Sam nie wiedział co ma zrobić. Cały się trząsł. nie wiedział, czy z podniecenia, czy ze strachu. To było strasznie niezwykłe. Szedł coraz szybciej. Kiedyś to była jego wyspa. A teraz musi ją dzielić z rozbitkami... wśród których jest jego rodzona córka...

Sawyer wraz z Jane szli przez dżunglę w stronę plaży

Jane & Sawyer idą na plażę

Plaża

Libby szła do bunkra

Paul szedł do bunkru - to chyba tędy...

Gość

Jack padl na ziemie nie wierzac w to co zrobil. Powtarzal w kolko imie swojej ukochanej - Shannon - rozpaczal.

Lincoln wydostał się z siedziby "Innych". Zaczął uciekać przez dżunglę w nieznanym dla siebie kierunku.

Libby szła na plaze.

Lincowi zakręciło się w głowie. Usiadł pod drzewem.

Sawyer doszedł tutaj po czym jego ślad się urwał. Zaczął myśleć - kurde gdzie on mógł się podziać?

Sawyer usłyszał jakiś krzyk...nie zrozumiał słów jednak wiedział że ktoś coś krzyczy. Po chwili ruszył w tamtą stronę

//Ciemne Terytorium//

Kurde czyli tak to wygląda...ale narobiłem syfu. Może będę to mógł jakoś to naprawić...

Powiedział

No widzisz...Jane poczuła się gorzej przez moją głupotę...teraz staram się to naprawić...robię to tylko dla NIEJ gdyby nie to to...a dobra...chodźmy szybciej za chwilę sam zobaczysz...

//plaża

Jamie upadła. Nie mogła dalej iść. Wiedziała, że to już koniec. Zamknęła oczy.
-Kocham Cię Desmond... Jeśli kiedykolwiek byłam zdolna do miłości-wyszeptała i przestała oddychać. W oddali dało się usłyszeć rozmowy i śmiech ludzi. A ona umarła. Już nigdy nie otworzy swoich oczu.

Vin doszedł do jakiegoś dziwnego miejsca. Usiadł na chwilkę.
Kurde te kolce w plecach troche mi przeszkadzają. Chyba bede musiał pogadać z Jack-iem

Novi zobaczyła jakiegoś chłopaka. Weszła troche wyżej, gdzie liście były gęstsze i zaczęła się popisywać. Mówiła szeptem coś od tyłu. Może te słowa nie miały zbytniego sensu, ale on i tak jej nie zrozumie...

Vin wstał zaniepokojony i zaczął się rozglądać. Patrzył po ziemi lecz nikogo nie widział. Spojrzał w górę jednak zauważył tam tylko ruszające się od wiatru drzewa. Usiadł z myślą że to tylko jego wyobraźnia.

Novalis weszła dla pewności jeszcze wyżej
Jak spadnę to będzie upadek stulecia
- Przybyszu... intruzie... co robisz w ziemi moich przodków? - szeptała tym razem normalnie

Vin spojrzał w ziemię jak gdyby się modlił.

-Nie jestem intruzem a przybyszem tylko z przypadku...a kto pyta?

Powiedział

- Gdybym powiedziała ci kim jestem nie uwierzyłbyś mi - Novi zeskoczyła z kilku gałęzi by przyjrzeć cię mężczyźnie. Jeszcze nie mógł jej zobaczyć...