Obozowisko na południowej plaży [od 4 dnia]

Gość

Jack znowu zobaczył ojca, tym razem stał on nieruchomo przy drzewach. Doktor pobiegł jak najszybciej mógł w miejsce gdzie widział ojca. Wszedł do dżungli, teraz widział wyraźnie twarz ojca.
- Tato? - wyjąkał Jack
Po chwili ojciec zniknął jak zjawa.

Boone zblizyl sie do siostry. Zapytal.
- Wszystko w porzadku?? Widze, ze juz tak Smile

.. Jak myslisz? Jack widzial kogos?
Po chwili milczenia dodal:
- A moze to z przemeczenia ? Bardzo duza odpowiedzialnosc na nim ciazy.... ciagle jest potrzebny, ciagle pomaga. To musialo sie na nim odbic.... teraz te zjawy ....
- Oooo wlasnie Shannon, teraz mamy chwile spokoju, opowiedz mi o tym porwaniu i uderzeniu w glowe. Kim jest Alex ?? Wtedy nie bylo czasu na ten temat pogadac.

- eh nie wiem jak to bylo dokladnie, poprostu obudzilam sie przywiazana do krzesla, jakas brunetka, tak mniej wiecej po 40 mnie torturowala i pytala sie co zrobilysmy z Alex.. nie mam pojecia.. a wtedy - Shannon sobie nagle przypomniala - o Boze... Charlie - spojrzala sie z przerazeniem na brata - Boone... ona ma jeszcze Charliego.. chyba ze - zaczyna sie nerwowo rozgladac po plazy

- Hmm no wlasnie, dawno Go nie widzialem na plazy.. Tez byl z Toba??? Hmm.. pamietasz gdzie jest to miejsce? Pamietasz gdzie Cie trzymala ? Musimy pojsc z akcja ratownicza.... Grozi mu niebezpieczenstwo ....

- nie pamietam dokladnie gdzie, uderzyla mnie w glowe przeciez, mogla mnie zaniesc wszedzie. Potem uderzyla mnie znowu i wyniosla tam gdzies... wiec jak moge wiedziec? Czasami mi sie wydaje ze mnie nie sluchasz - powiedziala z wyrzutem biedna pobita Shannon Razz

- Ah, wybacz Shannon, nie pomyslalem... moja wina. Jack gdzies pobiegl... Shannon, i co robic??? Myslisz, ze ta kobieta trzyma jeszcze Charliego ? A moze utkwilo Ci cos w pamieci? jakis maly szczegolik, ktory pomoglby nam znalezc to miejsce... Prosze, skup sie Shannon... uda Ci sie..

Shannon spojrzala sie na brata z mina "jasne..." - Boone przeciez wiesz jaka ja jestem, dla mnie ta dzungla w kazdym kawalku jest taka sama, kazde drzewo i kazdy szczegol.. wiem tylko ze ona ma tam pelno pulapek.. trudno mi to wszystko ogarnac.

- Ok, wybacz, ze Cie zmeczylem tym. Poczekam na Jack'a i powiemy mu o Charlim. Musimy Go znalezc i uratowac.

- mam nadzieje ze go wypuscila, w sumie moglbys isc poszukac, ale wolalabym zebys posiedzial troche ze mna - powiedziala cicho - nie chce siedziec tu sama - dodala

- Posiedze z Toba do momentu przybycia Jack'a. I tak nie wiemy gdzie szukac.
Boone siada wygodnie na piasku dajac znak Shannon, by usiadla przy nim, po czym obejmuje ja. Siedzac w tej pozie obserwuja razem piekne niebo wschodzacego slonca.

Jane zauważyła, że na plaży pojawiła się Shannon.

-Nie spuszczaj go z oka. -szepnęła Kate o Goodwinie, po czym podeszła do Shannon.

-To zdaje się jest twoje torebka. Zgubiłaś ją w dżungli. -podała dziewczynie jej własność.

Shannon spojrzala uradowana na swoja torebke -dziekuje - wykrzyczala prawie rzucajac sie na szyje Jane, gdy nagle tknelo ja aby zadac pytanie - Jane... widzialas gdzies moze Charliego?...bo musze Cie zmartwic ale nie jestesmy na tej wyspie sami...

-Jeśli Charlie to ten brodaty i rozczochrany o wyglądzie rasowego rockmana, to gdzieś się tu błąka po plaży. A jeśli chodzi o tę wariatkę z dżungli to wiem o jej istnieniu. Najpierw przyłożyła Sawyerowi w głowę, a gdy wysadziliśmy właz do jej kryjówki postrzeliła go w nogę.

Jane zwróciła uwagę na chłopaka towarzyszącego Shannon.

-My się chyba jeszcze nie znamy. -uśmiechnęła się. -Jestem Jane.

- Uspokoilas mnie, siedzielismy razem w tej dziurze.. dziwna ta kobieta pytala sie nas o Alex ... ah a to moj brat Boone - wskazala reka na brata nie patrzac na niego - jak zbiore w sobie troche sily to przejdzie sie po plazy poszukac Charliego

-Mówiła coś jeszcze? -zapytała zaciekawiona Jane.

- hmmm nie za bardzo, wypytywala sie o katastrofe...miala dziwny akcent - Shan zaczela sie zastanawiac skad zna ten akcent - chyba francuski.. spedzilam jakis czas w Paryzu.. ehhh nic wiecej nie pamietam - poddala sie Shannon - moze Charlie cos bedzie wiedzial..on tam z nia dluzej przebywal. Trzeba go poszukac, a najlepiej gdybysmy ja zlapali i przesluchali tak jak ona nas! - rozloscila sie

Boone jakby nie obecny.. ocknal sie i spojrzal w kierunku seksownie wygladajacej kobiety. - Czesc, jestem Boone, milo mi Cie poznac Jane. Po chwili szepnal do Shannon:
- Siostrzyczko, dzieki za support Very Happy

Sam bym nie dal rady sie przedstawic. Zazartowal Boone

Shannon usmiechnela sie sztucznie do braciszka -.... ktory niewazne w jakiej sytuacji sie znajduje zawsze znajdzie czas na zarty...tak samo jak dzis nadal ten sygnal z samolotu ktory zawisl na drzewie..a potem spadl...nie widzialam jak z niego wyszedl wiec myslalam... a szkoda gadac ide poszukac czegos do jedzenia, moze spotkam Charliego - wstaje i idzie

- Shann!! Czekaj, nie masz na tyle sil, zeby znow udawac sie w wedrowke. Chodz tu do mnie i usiadz, blisko zrobie Ci masaz, nalezy Ci sie po tych wszystkich przejsciach. Co do jedzenia nie martw sie, napewno zaraz cos zdobedziemy.

- w sumie masz racje nie czuje sie na silach, ale tak sie ucieszylam z tej torebki. Hej Jane Ty wygladasz na taka co umie sie odnalezc w puszczy i dziczy - puscila oczko do Jane - moze wiesz gdzie jest cos do jedzenia na tej parszywej wyspie. W zamian braciszek zrobi Ci masaz.. masaz z rak Boone'a .. brzmi bardzo zachecajaco - Shannon sie zasmiala obemujac go i czochrajac mu jego czupryne

Mina Boone'a byla pelna radosci, dawno tak dobrze, nie rozumial sie z siostra.
- Oj siostrzyczko, przeceniasz mnie, sredniak ze mnie, ale z checia wymasuje Was obie kobietki. Jesli tylko nie macie nic przeciwko. - Powiedziawszy to, Boone usmiechnal sie do obu dziewczyn i poddal sie objeciam Shannon Smile

-Nadałeś sygnał? Ktoś się odezwał? -zainteresowała się Jane.

Gość

Jack zdyszany pobiegł znowu na plaże, zajęło mu to troche czasu. Pierwszymi osobami które zobaczył byli Boone, Jane oraz Shannon.
- Znalazłem źródło wody pitnej - powiedział z radością - Jane, teraz już nie musimy się przejmować o wode. Mam ze sobą parę butelek.

-To wspaniale! -twarz Jane rozjaśnił uśmiech. -Trochę się tym martwiłam, ze względu na Claire.

- Jane, nadalem komunikat, niestety nic nie slyszalem... mowilem w ciemno. Po chwili radiostacja wybuchla, a asamolot spadl w dol... tyle udalo mi sie zdzialac. Myslisz, ze ktos mogl mnie uslyszec ?