Drzewa owocowe - lokalizacja: Wyspa

Shannon budzi sie i widzi brata - Boone!! ... gdzie ja jestem...?!?!?! - zaczyna sie denerwowac i coraz szybciej oddychac - uwiezila mnie jakas kobieta... pytala sie o Alex... - zaczyna plakac - chcialam sie uwolnic..a potem Charlie... - robi przerazone oczy - ona ma Charliego musimy go uratowac... - Shannon proboje wstac

- Shannon ? co Ty mowisz? bylas nieprzytomna.. jaka kobieta? jaka Alex ? Jestes wycienczona... - W tym momencie Boone mocno przytula siostre, ocierajac jej lzy splywajace po policzkach. Opowiesz mi jak odpoczniesz

- Boone Ty mnie nie sluchasz...siedzialam w jakims dole przywiazana......nie rozumiesz?!?!? ktos mnie porwal... Boone tam jeszcze jest Charlie...on...on..probowal mi pomoc.. - widzac brak zrozumienia w oczach brata Shannon proboje sie wyrwac z ramion brata ale nie ma tyle sil... po chwili zasypia z przemeczenia szepczac pod nosem "Charlie... ona go ma.. musimy isc... Alex... pytalala o Alex..."

- Shannon, dasz rade isc dalej ?? Musimy dojsc do plazy i powiadomic innych. Jesli to co mowisz jest prawda Charlie jest w niebezpieczenstwie. Boone widzi jednak, ze Shannon zasypia z wycienczenia, przykrywa ja wlasnym odzieniem, skladajac w myslach slowa wypowiedziane przez siostre, w calosc. Po chwili przypomina sobie, ze w kieszeni nadal ma kartke z tekstem pisanym po francusku...

Shannon wtula sie w bluze, czujac na niej zapach brata czuje sie bezpieczniej. Spi spokojnie az do rana...

Shannon nagle otwiera oczy - ehhh niestety to nie jes sen.. nadal tu jestesmy - szepnela do siebie. Rozglada sie dookola widzi ze Boone jeszcze spi. Ubiera sie w jego bluze, bo ranek jest chlodny. Postanowila sie troche rozejzec. Krazac tak znajduje potok. Kleka przy nim, nabiera w dlonie wody i pije. Jej twardz odbija sie w szklistej wodzie. Nabiera znowu wody i ja przemywa. Shannon czuje ze coraz bardziej przytlacza ja ta wyspa...

Boone budzi sie. Lekko zdezorientowany przeciera oczy. Spoglada w miejsce, gdzie spala siostra ...
- Nie ma jej !! - powiedzial do siebie Boone.
- Shaanon !!! - mowiac to wstal szybko i ruszyl w kierunku potoku, tak jakby jakas niewidzialna sila przyciagala Go w to miejsce. Dotarwszy do niego, zauwaza kleczaca Shannon.
- Gdzie Ty mi non stop uciekasz? Mamy trzymac sie razem, ta wyspa jest zbyt niebezpieczna. Mam nadzieje, ze zdajesz sobie z tego sprawe.
Po chwili emocje stygna a Boone siada przy siostrze serwujac sobie kilka lykow wody.
- Ok, czas na nas, musimy isc dalej, na plazy pewnie na nas czekaja...

- Boone... - powiedziala nadal patrzac sie w wode... - Boone...- odwraca twarz do brata i spoglada na niego wzrokiem wyrazajacym, iz ma pewien problem i przygryza delikatnie usta .... - zgubilam torebke... nie pamietam kiedy ostatnio bralam leki... ale czuje...ze jezeli do wieczora sie nie znajdzie... yhhhh - zasmucila sie

Twarz Boone'a wyrazala zmartwienie po tym co uslyszal.
- Musimy sie wrocic i ja znalezc. Pamietasz gdzie moglas ja zgubic ??? Przypomnij sobie. Moze masz na plazy??

- Boone zrozum ze ktos mnie uwiezil... pobieglam do dzungli po naszej klotni, pobieglam dosc daleko nie pamietam juz, potem oparlam sie o drzewo i usiadlam....potem juz nic nie pamietam...obudzilam sie w jakiejs dziurze w ziemi gdzie wiezila mnie kobieta... - po czym wstaje i zrywa jakis owoc z drzewa...

- Dobrze siostrzyczko, opowiesz mi potem, teraz lecimy szukac torebki, to jest najwazniejsze no i zostaw te owoce, pewnie jakies trujace. Co najwyzej zerwij jeden to wezmiemy na plaze, moze ktos sie bedzie znal i sprawdzi czy a jadalne. A teraz idziemy ...

- ale ja jestem glodna, nie siedzialam w jakim 6 gwiazdkowym hotelu gdzie na zamowienie przyniosa Ci wszystko do pokoju tylko w jakiejs cholernej dziurze - oburzyla sie Shannon

- Shannon !!! Ja tez nie jestem tu na wakacjach. Warunki sa jakie sa, wiec sie do nich dostosuj, tym bardziej, ze chodzi o Twoje zdrowie i zycie. Musimy znalezc Twoja torebke. Dlatego sluchaj sie starszego brata. Wracamy sie...

Shannon strzela focha i idzie za bratem marudzac cos pod nosem...

Boone podaza szlakiem, ktorym przyszli.. szepczac pod nosem: - Musze znalez te torebke. Po chwili odwrocil sie do Shannon mowiac:
- No szybciej, nie ociagaj sie spieszy nam sie.... Ich sylwetki zaginely w oddali wtapiajac sie w tlo lisci i drzew...

- jeny no ide, sorry ze zostalam przywiazana do fotela i pobita i nie mam sily bo jestem glodna i czuje zblizajacy sie atak astmy....yhhhh....nienawidze Cie czasami... - zaciska piesci i idzie twardo za bratem

- Czy musisz ciagle narzekac na mnie? Mam Ci przypomniec, kto przyszedl do mnie do hotelu ? Uszanuj moja decyzje, im mniej bedziesz marudzic tym szybciej odnajdziemy torebke i zjemy cos. Dlatego od tej chwili rob to co Ci mowie bez dyskusji i skup sie.

Shannon zatrzymuje sie. - Wiesz co Boone... nie powiem kto przychodzil do mnie zawsze gdy... zreszta niewazne nie pozwole sie tak traktowac !! - Shannon jest wsciekla - i wiesz co Ci powiem?! ja wcale nie musze Ciebie sluchac - lzy jej naplywaja do oczy i zeby tego Boone nie zauwazyl rusza w druga strone... prosto w niezbadane zakatki wyspy.

poniżej to już jest 4 dzień

Wysłany: Pią 20:02, 02 Mar 2007

Shannon mijajac drzewa owocowe zrywa pare owocow na droge, jednego je na miejscu patrzac sie w glab wyspy.

Wysłany: Pią 20:25, 02 Mar 2007

Po krotkim odpoczynku Shannon rusza dalej...

Wysłany: Sob 18:03, 03 Mar 2007

Walt dociera do drzewek owocowych i zaczyna się objadać owocami mango.

Wysłany: Czw 14:32, 08 Mar 2007

Walt nie zauważył kiedy zapadła ciemność i postanowił przenocować w owocowym gaiku i rano przynieść zebrane owoce na plażę.

Wysłany: Czw 18:59, 08 Mar 2007

Gdy tylko zrobiło się jasno Walt zapakował zebrane owoce do plecaka i ruszył w stronę plaży. Nagle coś zaszeleściło w krzakach.

-Vincent?! -zawołał, a gdy nie usłyszał szczekania ulubieńca rzucił się biegiem w stronę plaży.

Wysłany: Nie 20:21, 11 Mar 2007

Podeszła drzewka, na którym nisko wisiały banany i urwała sobie pięć. Potem urwała jeszcze 5 mango. Jeden z owoców rozkroiła za pomocą noża, który miała w kieszeni i od razu zjadła.