Ciemne terytorium [od 9 dnia]

- Nawet nie wiesz jakich poświęceń wymaga branie udziału w trudnych operacjach...- Jack spojrzał na swoje ramię- Uwierz mi... Przeżyłem wiele... Może chodźmy na plażę, co?

-Chciałabym tu jeszcze zostać... Pomyśleć trochę. Na plaży jest chmara ludzi i hałas. Zostaw mnie tu samą, ok?-zwróciła się do Jake'a.

-Jak sobie życzysz.- Jack odchodzi na plażę.

Dżungla->plaża

Aida pośpiesznie szła w kierunku ogrodzenia.

Matt uderzył swoim ciałem w drzewo. Była to palma kokosowa. Kokos spadł i uderzył Goodwina w ramię. Matt ocknął się
- Będziesz mnie teraz Bił? - Zapytał - Jeśli nie chcesz być jednym z nas... - powiedział - Tom ,zaprowadź go, OK? Ja się rozejrzę - powiedział i poszedł przed siebie

/drzewa owocowe

Matt biegł przez dżunglę

//okolice Bunkra

Jack szedł wolno przez jakieś tajemnicze miejsce zastanawiając się...

Aida szła w kierunku drzewa, przy którym mogła zgubić bransoletkę. Z daleka zauważyła już Jacka. Stanęła w gąszczu drzew bacznie mu się przyglądając. Po chwili wybrała okrężną drogę do drzewa... Z dala od mężczyzny.

Jack przyuważył kobietę.
- Hej, poczekaj moment!

Aida zaklęła szpetnie w myślach. Jednak odwróciła się do Jack'a i zapytała.
-Chciałeś coś?

Jack przyglądał się jej uważnie
- Czemu nie widziałem cię na plaży przez ten czas od ostatniego spotkania?

Podeszła do niego i spojrzała mu w oczy. Od zawsze umiała kłamać i od zawsze robiła to świetnie.
-Nie lubię plaży. Te szczątki samolotu na plaży są dobijające. Wolę bunkier albo dżunglę.-powiedziała spokojnie.

- Zgadzam się- ciągle jej nie wierzył. Kłamała. Szczątki samolotu zostały już dawno posprzątane.- Gdzie idziesz teraz?

-Zgubiłam bransoletkę. Chciałam jej poszukać...-odpowiedziała na pytanie.

- Tą bransoletkę?- Jack wyjmuje z kieszeni rzecz, którą ta kobieta zgubiła przy ostatnim spotkaniu

-Tak. To moja zguba.-powiedziała patrząc na srebrną bransoletkę z napisem "Aida"
-Możesz mi ją oddać?-zapytała

Jack przeszył ją swoich chłodnym wzrokiem
- Najpierw powiedz mi prawdę. Co robisz na tej wyspie?

Zaśmiała się.
-To samo co Ty, kochanie...-powiedziała w dalszym ciągu rozbawiona.
-Już zapomniałeś że całkiem niedawno rozbił się tu samolot? Linie Oceanic. Lot 815?

- Nie mów do mnie "kochanie"...- rzucił chłodno.- Uwierz mi, nie zapomniałem, ale wiem, że kłamiesz...

-Jesteś przewrażliwiony.-powiedziała z uśmiechem.- i nie kłamię-dodała.
-Po prostu oddaj mi tę bransoletkę i wracaj na plażę.

Jack dalej patrzył na nią chłodno. Wyciąga broń i celuje nią w kobietę.
- Nie oddam ci jej dopóki nie wytłumaczysz mi co jest grane.

-W takim razie możesz ją sobie zatrzymać-powiedziała odwracając się do niego plecami. Wiedziała, że nie strzeli. Za bardzo zależało mu na tym, żeby dowiedzieć się od niej jak najwięcej.
-Niestety... ale nie mogę Ci nic powiedzieć.-powiedziała chłodno i spokojnie.

- Wiem, że masz informacje, które mogą pomóc nam się stąd wydostać- krzyknął- i tylko od Ciebie zależy ile jeszcze będziesz żyć.- Jack wynosi broń wyżej. Czeka na jej reakcję.

-Bzdura. Wszystko zależy od Ciebie-powiedziała i odwróciła się do niego przodem.
-I nie mam żadnych informacji. A przynajmniej żadnych, które mogłyby Ci jakoś pomóc.

- Wydaje mi się, że jednak masz. I zrobię wszystko by je od ciebie wyciągnąć- Jack uderza kobietę w żebro.